9 zabawnych sytuacji, które mogą się wydarzyć podczas zagranicznych wakacji

Miejsca
2 lata temu

Jedną z pierwszych rzeczy, której możecie doświadczyć podczas wizyty w innym kraju, jest szok kulturowy. Szczególnie, gdy znajdziecie się gdzieś, gdzie żyje się zupełnie inaczej. Przykładowo, turyści, którzy byli w Chile, mówią, że mieszkańcy tego kraju mają bardzo luźne podejście do czasu i obowiązków. Dla nich „jutro” może oznaczać „za tydzień”. Z kolei „za tydzień” może zmienić się w „nigdy”. Planując wyjazd za granicę, spodziewajcie się, że możecie znaleźć się w naprawdę zabawnych i nieoczekiwanych sytuacjach.

  • Gdy miałem 25 lat, jeździłem z plecakiem po Europie. Pamiętam, że przez miesiąc mieszkałem na greckiej wyspie Naksos. Chciałem być jak Robinson Crusoe i żyć darami matki natury. Był tylko jeden problem. Nie udało mi się niczego złowić... W dodatku rozlałem całą swoją wodę... Pewien grecki rolnik i jego żona zaprosili mnie do swojej chatki. Ugościli mnie retsiną (greckim winem), chlebem i świeżo zrobionym serem z koziego mleka. W zamian pomagałem im przy owcach i wytwarzaniu sera. Ale tutejsze jedzenie przysporzyło mi problemów żołądkowych. Nie potrafiłem wytłumaczyć gospodarzom, co mi dolega: nie znałem greckiego, a oni angielskiego. Poszedłem więc do apteki. Tłum ludzi patrzył na mnie, jak wskazywałem na swoją tylną część ciała i mówiłem coś w języku, którego nie znali. W każdym razie udało mi się kupić środek przeczyszczający. Po powrocie do domu pokazałem moim gospodarzom tabletki. Kobieta się roześmiała i pokazała mi identyczne leki, które trzymała w szafce. Przed powrotem kupiłem rozmówki greckie, bo chciałem się z nimi pożegnać w ich ojczystym języku. Ostatniego dnia powiedziałem po grecku: „Nigdy nie zapomnę uprzejmości, jaką mi okazaliście. Zawsze będę o was pamiętał”. Chwilę później wszyscy płakaliśmy ze wzruszenia. © Jeremy White / Quora
  • Gdy studiowałem we Włoszech, znalazłem w Wenecji pizzerię, która reklamowała „pizzę w stylu amerykańskim”. Okazało się, że to pizza POKRYTA frytkami. Była obłędna. © swagdaddyfinch / Reddit
  • Gdy byłem w Atenach, zatrzymałem się na lekki posiłek w kawiarni. Przy stoliku obok siedziały dwie Amerykanki. Jedna z nich rozpoznała mój akcent, gdy słyszała, jak składałem zamówienie. Wyglądała na bardzo podekscytowaną, gdy powiedziała: „Jesteś ze Szkocji!”. Zakładając, że odwiedziły Szkocję chociaż raz lub były zainteresowane moją ojczyzną, odpowiedziałem: „Dundee” (moje rodzinne miasto) tonem po części pytającym i wyjaśniającym. Jedna z nich spojrzała na mnie zaskoczona, ale odparła: „Dundee tobie również”. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie i zastanawialiśmy, o czym w zasadzie rozmawiamy. Próbując przerwać nieoczekiwaną niezręczną ciszę, spytałem, czy któraś z nich odwiedziła kiedyś moje rodzinne miasto. Dziewczyny patrzyły na siebie przez chwilę i nagle je olśniło. Pierwsza powiedziała: „Bardzo przepraszam! Gdy powiedziałeś «Dundee», myślałam, że to «cześć» po szkocku”. © Johnfrancis (John) Evans / Quora
  • Byłam na wymianie w Japonii. Ktoś powiedział rodzinie, u której mieszkałem, że amerykańskie dzieciaki piją hektolitry mleka. Po wejściu do ich domu pokazali mi lodówkę po brzegi wypełnioną mlekiem. Kupili mi też jogurty i lody, żebym czuła się jak u siebie. Mam nietolerancję laktozy. © pirateperson / Reddit
  • Jechałem pociągiem z Pragi do Budapesztu. Zdarzyła mi się już przygoda ze złodziejami, więc miałem się na baczności. Na domiar złego, przez jakiś tydzień nie miałem żadnego ubezpieczenia zdrowotnego. Przed wyjazdem przeczytałem gdzieś w internecie, że w pociągach we wschodniej Europie może wydarzyć się wiele nieprzyjemnych rzeczy. Na przykład ktoś może podawać się za konduktora i poprosić o bilet. Po mniej więcej godzinie jazdy konduktor wszedł do mojego przedziału i poprosił o bilet, który posłusznie mu podałem. Patrzyłem, jak go sprawdzał, w oczekiwaniu, że za chwilę mi go odda. Po chwili jednak nonszalancko powiedział: „Zatrzymam twój bilet i zwrócę go, zanim dojedziemy do Budapesztu”. Odpowiedziałem: „Skąd mam wiedzieć, że jesteś prawdziwym konduktorem?”. „Bo nim jestem”. „Oczywiście, że jesteś. Mogę zobaczyć twoją legitymację?” — przeczytałem gdzieś, że w takich sytuacjach trzeba żądać okazania stosownego dokumentu. „Nie, nie mam legitymacji”. „Skąd w takim razie mam wiedzieć, że jesteś konduktorem, skoro nie jesteś w stanie tego potwierdzić?” Gość zaczął się denerwować: „W tym kraju konduktorzy nie mają legitymacji”. W tym momencie jakimś cudem bilet znalazł się z powrotem w moich rękach. Ku mojemu przerażeniu gość zaczął się ze mną siłować, żeby go odebrać. Przepychaliśmy się jakiś czas i w pewnym momencie spytałem pozostałych pasażerów w przedziale, czy oni też dali mu swój bilet. Powiedzieli, że tak, ale dodali, że sami nie byli pewni, czy rzeczywiście był konduktorem. Dziesięć minut później, gdy szukałem toalety, zobaczyłem tego gościa siedzącego w przedziale z napisem: „Konduktor”. Ups. © Ryan Phung / Quora
  • Za czasów moich dziadków w niektórych częściach Irlandii niegrzecznie było od razu przyjmować poczęstunek od gospodarzy. Wymiana zdań powinna wyglądać mniej więcej tak: „Napijesz się herbaty?”, „Nie, dziękuję. Nie chcę robić kłopotu”, „Ależ śmiało, nie krępuj się”, „Dobrze, ale tylko wtedy, jeśli będziesz robił ją dla siebie”. Gdy moi rodzice pojechali do Ameryki po raz pierwszy, byli w szoku, że Amerykanie tego nie robią. Zamiast tego ich rozmowy wyglądały mniej więcej tak: „Napijesz się kawy?”, „Nie, dziękuję. Nie chcę robić kłopotu”. „OK”, „Czekaj! Tak naprawdę chętnie się napiję kawy!”. „To czemu powiedziałeś, że nie chcesz?” © bouquineuse644 / Reddit
  • Pojechałem do Niemiec na praktyki studenckie. Pierwszego dnia na uczelni poszedłem do toalety. Tam na jednych drzwiach zobaczyłem napis „Herren”, a na drugich „Damen” bez żadnych obrazków. Dopiero zacząłem się uczyć niemieckiego i wiedziałem, że wiele niemieckich słów zostało zapożyczonych z angielskiego. Ponieważ „Herren” wygląda jak odmiana angielskiego „Her” (ang. ona), a „Damen” przypomina „Men” (ang. mężczyźni), wszedłem do tej oznaczonej Damen. Korzystałem z tej toalety przez ponad tydzień. Cały ten czas zastanawiało mnie, dlaczego nie było w nich pisuarów. Dopiero po tygodniu nauczyłem się, że „Damen” tak naprawdę oznacza „damy”, a „herren” — „panowie”. Na szczęście wewnątrz „Damen” nie spotkałem żadnej kobiety. © Shobhit Puri / Quora

„Panowie” / „Panie”

  • Kilka lat temu mój tata pojechał ze znajomym do Wietnamu. Na miejscu poszli do restauracji, gdzie zamówili, jak im się wydawało, normalną porcję jedzenia. Chwilę później, gdy zaczęli posiłek, zauważyli, że wszyscy pracownicy patrzą na nich zszokowani przez kuchenne drzwi. Jeszcze nigdy nie widzieli, żeby ktoś zamówił aż tyle jedzenia dla dwóch osób. © sennalvera / Reddit
  • Byliśmy na spływie po Nilu. Jednym z punktów do zwiedzania był Luksor. Gdy oglądaliśmy świątynię Hatszepsut, podszedł do nas jakiś gość w średnim wieku. Spojrzał na mamę, na mnie i na tatę. Powiedział: „Dam ci za nią sto wielbłądów”. Tata popatrzył na niego, zrobił oczy jak 5 złotych i spytał: „Mówisz poważnie?”, „Śmiertelnie poważnie”. Mama wtrąciła: „Nie wystarczy ci wielbłądów”. Gość tylko się zaśmiał i pokazał swoje stoisko. Wtedy dopiero zrozumieliśmy, co miał na myśli. Sprzedawał T-shirty z wielbłądami. Nagle tekst z setką wielbłądów za mamę nabrał innego wymiaru... Pośmialiśmy się trochę, ale kupiliśmy kilka koszulek. Dobre, sklepikarzu w średnim wieku, dobre. © Lara Novakov / Quora

Jakich zabawnych lub dziwnych sytuacji byliście świadkami podczas zagranicznej wycieczki?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły