Historia o tym, jak odziedziczone mieszkanie przyczyniło się do zakończenia pozornie szczęśliwego małżeństwa
Powszechnie uważa się, że kobiety chętniej niż mężczyźni wchodzą w związek małżeński i niemal od dzieciństwa marzą o ślubie. Współczesne badania sugerują jednak coś zupełnie przeciwnego: dziewczęta na całym świecie coraz rzadziej planują małżeństwo, a zamiast tego wybierają karierę zawodową lub po prostu wolność bycia sobą. Bohaterką naszej historii jest żona zwykłego robotnika z prowincji, która w pewnym momencie zdecydowała, że ma dość.
„Mieliśmy normalne małżeństwo” — twierdził Paweł. Normalne. Jak każde inne. Jednopokojowe mieszkanie po babci, wyremontowane zaledwie 10 lat temu. Paweł pracował. Miał niezłą pensję. Ale żona też pracowała. Paweł nie miał nic przeciwko. Nie jest patriarchalnym mężczyzną, który zamknąłby żonę w domu. Szczerze mówiąc, bez tego nie poradziliby sobie we trójkę. Bo jest jeszcze dziecko, córka.
Jego żona też dostawała dobrą pensję, ale dodatkowo pracowała na pół etatu. Robiła, co mogła. W końcu jest pielęgniarką i wie, jak dorobić: to kroplówkę w domu podłączy, to masaż dziecku zrobi.
„Normalna rodzina” — powiedział Paweł, jakby się usprawiedliwiając. Zwyczajna. Żona wieczorami coś robiła w kuchni. Paweł grał na komputerze. Córka odrabiała lekcje. Czasami szła do mamy, żeby o coś zapytać. A żona, nie zdejmując fartucha, wyjaśniała, opowiadała, odpytywała. Chichotały sobie. Potem córka wracała do swoich zajęć. Czyż to nie było szczęście?
Szczęście rozpadło się w sekundę. Było i już go nie ma.
Wujek żony zmarł. Zostawił jej mieszkanie w spadku. Tydzień później żona odeszła od Pawła. Bez żadnych awantur czy pretensji. Paweł nie rozumiał, oskarżał, rozpaczał, ale ona ucięła to krótko: „Wszystko już postanowione. Wybacz. Odchodzę”. I odeszła. Zabrała córkę. Dlaczego? Co zmieniło w niej to mieszkanie?
Miesiąc później przypadkiem zobaczyłam ją na ulicy. Była piękna. Szczęśliwa. Cienie pod oczami zniknęły. Miała radosny uśmiech na twarzy.
Zadzwoniłam po kryjomu do córki: „Czy twoja mama się z kimś spotyka?”. Okazało się, że nie. Ale jej życie stało się zupełnie inne. Nie musi gotować dla Pawła, prać jego ubrań ani zmywać po nim naczyń. Nie musi biegać do sklepu po dwa razy dziennie, bo apetyt matki i córki nie mógł konkurować z wilczym apetytem Pawła.
A Paweł był w szoku.
To było tak, jakby z domu wyprowadziła się pralka z opcją składania i prasowania ubrań. Gdzie kupić taką pralkę? W sklepie sprzedają tylko zwykłe. Do których trzeba samemu wsypać proszek, posegregować pranie według kolorów. I trzeba było najpierw iść do sklepu po ten proszek. A Paweł był przyzwyczajony do tego, że czyste ubrania w magiczny sposób pojawiały się w szafie.
Paweł miał też wrażenie, że z domu zniknęła jego ulubiona lodówka. Razem z garnkiem zupy, który zawsze w niej stał. Razem z jedzeniem, które samo pojawiało się na półkach. Razem z pasztecikami, które piekły się w piekarniku, wypełniając całe mieszkanie aromatem ciasta francuskiego, a potem czaiły się na półce lodówki przez dzień lub dwa, zanim Paweł je zjadł.
Wszystko to Paweł stracił wraz z żoną. Całe codzienne życie, wraz z czystymi lnianymi zasłonami (jak je prać, na litość boską?), aromatem szarlotki w sobotę i koszulkami ułożonymi starannie w szafie. Zostały mu tylko kufle od piwa.
Paweł nie pamiętał, kiedy jego córka ma urodziny. Jakoś niezręcznie pytać o to byłą żonę. Żałował, że nie prowadził notesu z takimi datami. W ten sposób kolejni ważni ludzie opuścili życie Pawła. Córka obraziła się, że nie złożył jej życzeń. Przyjaciele rodziny również przestali dzwonić.
Tak rozpadają się małżeństwa. Z powodu przypadkowo odziedziczonego mieszkania. Gdyby nie to mieszkanie, Paweł nadal rządziłby swoim małym państwem w granicach kawalerki babci. Jadłby zupę i paszteciki z lodówki, patrzył, jak jego córka odrabia lekcje, i wszystko byłoby w porządku.
Oto kilka historii kobiet, które zakończyły swoje małżeństwo:
- Mój były mąż miał romans z trzema kobietami. Nie wiedziały o sobie nawzajem i myślały, że jest rozwiedziony. Jedna z nich była moją koleżanką. Wyjechałam do krewnych i po powrocie zaprosiłam ją na kolację. Koleżanka miała do mnie pretensje, że zostawiłam męża, a on teraz jest zdruzgotany tą sytuacją. Byłam w szoku, zaczęłam przeglądać jego dokumenty i znalazłam numery do tych innych kobiet. Umówiłam się na spotkanie z nimi wszystkimi i powiedziałam mojemu byłemu, że chcę mu zrobić niespodziankę. Był bardzo zaskoczony, kiedy wszedł do restauracji i zobaczył nas cztery przy jednym stoliku! Wróciłam do domu, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Zadzwonił do mnie po jakimś czasie i powiedział mi, że jedna z tych kobiet jest w 3 miesiącu ciąży. © Nurse Duck / Quora
- Jeszcze przed ślubem szczerze przyznałam, że nie chcę mieć dzieci. Jakieś dwa lata później mój mąż zapytał: „Nie sądzisz, że już czas na dzieci? Chcę mieć synów. No wiesz, żeby grać z nimi w piłkę nożną”. Przypomniałam mu o naszej rozmowie, a on wykrzyknął: „Myślałem, że żartujesz”. To byłoby nie w porządku, gdybyśmy zostali ze sobą, bo on chciał mieć dzieci, a ja nie. Ożenił się ponownie i ma dzieci, więc uważam, że wszystko skończyło się dobrze. © DeDe Parker / Quora
- Byłam samotną matką, ale mogę szczerze powiedzieć, że ani razu nie żałowałam rozwodu. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby utrzymać moje małżeństwo. Ale do tanga trzeba dwojga, a kiedy twój mąż opuszcza rodzinne sesje terapeutyczne, aby spotkać się ze swoją kochanką, jasne jest, że nie ma o co walczyć. Teraz ponownie wyszłam za mąż, poznałam najlepszego mężczyznę na świecie. Nie ma dnia, żebym nie dziękowała sobie za to, że dałam moim córkom szansę dorastania u boku hojnego w czas i zasoby, życzliwego i kochającego, bezwarunkowo akceptującego wspaniałego mężczyzny. © DeDe Parker / Quora
- Byłam mężatką od sześciu lat, nie planowaliśmy dzieci, jakoś to odkładaliśmy. A potem mój mąż zaczął błagać mnie o dziecko. Mówi, jak bardzo chce mieć córkę lub syna. Specjalnie pojechaliśmy odwiedzić rodziny z dziećmi, gdzie bawił się z nimi, grał, nawet mył i karmił maluchy. Przekonywał mnie, że mamy własne mieszkanie, pracujemy, jesteśmy młodzi, pełni wigoru, zdrowi, czas rodzić. W końcu się poddałam i zaszłam w ciążę. Przez cały ten czas nosił mnie na rękach, opiekował się mną, martwił, ciągle pytał, kiedy urodzę. No i urodziłam. Miesiąc przed terminem. Mój mąż był szczęśliwy, chociaż synek trafił na intensywną terapię. Co dalej? Okazało się, że założył się z dwoma kolegami o to, czyja żona urodzi szybciej. Ceną zakładu była konsola do gier o wartości 140 000 dolarów. Mąż wygrał. A dziecko ma problemy zdrowotne. Myślałam, że umrę z przerażenia i złości. Złożyłam więc pozew o rozwód. Chciałam zostawić syna z jego ojcem, ale naturalnie się nie zgodził. Sama utrzymywałam dziecko, pomagali mi krewni. A mój były mąż prawdopodobnie gra w gry wideo na swojej konsoli. Nie odwiedza nas. Obwiniam się, że nie zrozumiałam od razu, dlaczego tak bardzo chciał mieć dziecko.
Niektóre kobiety potrzebują lat, aby zdać sobie sprawę, że są z niewłaściwą osobą. Ale niekiedy wystarczy jedna, wyjątkowo nieudana randka, żeby wiedzieć, że nic z tego nie będzie.