Moja wieloletnia przyjaciółka zaprosiła mnie na swój ślub i był to najgorszy dzień w moim życiu

Ashley Machele ma za sobą trudne życiowe doświadczenia, które rozpoczęły się, gdy wieku 18 lat uzyskała pozytywny wynik testu ciążowego. Następnie stoczyła dziesięcioletnią walkę o opiekę nad dzieckiem, ale ostatecznie córka zamieszkała prawie 5000 kilometrów od niej. Ashley przyznaje, że pomimo wszystkich zaznanych cierpień poczuła wielką ulgę, gdy zdecydowała się oddać prawa do pełnej opieki byłemu mężowi.
Kiedy Ashley dowiedziała się o ciąży, zmagała się z wątpliwościami i strachem, ponieważ przyszłość jej związku stała pod znakiem zapytania. Złe myśli odeszły jednak w chwili przyjścia na świat córeczki. „Kochałam ją całym sercem i wiedziałam, że zrobię dla niej wszystko” — wyznaje kobieta.
Relacja z ojcem dziecka dobiegła końca. Po ponad roku braku kontaktu Ashley wszczęła postępowanie rozwodowe w stanie Utah, gdzie ułożyła sobie życie i znalazła pracę. Idylla nie trwała jednak długo. Okazało się, że jej były mąż już wcześniej wystąpił o rozwód w Karolinie Południowej i uzyskał tymczasową pełną opiekę nad dzieckiem. Ashley nie była tego świadoma.
Kobieta wynajmowała adwokatów w obu stanach. Po wielu rozprawach sąd nakazał jej zrezygnować z pracy i przeprowadzić się do miasta, w którym mieszkał jej były małżonek. Ashley z bólem wspomina chwile, kiedy musiała zostawiać swoją 18-miesięczną córkę „Moja córka płakała i zawsze się mnie trzymała, nie rozumiejąc, co się dzieje i dlaczego. To rozdzierało mi serce”.
Ale nawet po przeprowadzce do Karoliny Południowej Ashley nie przestała walczyć. Zamierzała zebrać dowody obciążające jej byłego partnera i wynajęła w tym celu prywatnego detektywa. Chciała wykazać, że jej eksmałżonek nie kocha dziecka tak mocno jak ona.
Ashley opowiedziała o najstraszniejszym doświadczeniu ze swojego życia. Na umówionym miejscu spotkania nikt się nie zjawił: „Kiedy odebrali telefon i powiedzieli, że nie przyjadą, kolana mi się ugięły i upadłam na ziemię. Nie chcieli mi powiedzieć, gdzie jest moja córka. Zobaczyłam ją dopiero w sądzie, gdy płakała. Nie mogłam oddychać. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę”.
W tym czasie Ashley zgromadziła wystarczającą dokumentację, aby złożyć wniosek o rozprawę w trybie pilnym. Byli małżonkowie osiągnęli kompromis: Ashley jako matka mogła odtąd mieszkać gdziekolwiek chciała, natomiast ojcu przyznano prawo do spędzania z córką jednego weekendu w miesiącu, włączywszy święta, ferie i wakacje. Ashley miała pokrywać wszelkie koszty związane z podróżami.
Raz w miesiącu Ashley kupowała dwa bilety lotnicze do Karoliny Południowej, co kosztowało ją ponad 1000 dolarów. Skonfliktowani rodzice wciąż borykali się z problemami. Były małżonek nie zawsze stawiał się na lotnisku, choć przecież Ashley musiała przelecieć cały kraj, by przekazać mu córkę. Wyjaśnia: „Od samego początku była to beznadziejna sytuacja. Przez te podróże zostawiałam męża i resztę dzieci, a zwykle było to w czasie wakacji, więc brakowało mi czasu spędzonego z rodziną”.
Chociaż Ashley nie chciała rozstawać się z dzieckiem, zaczęła zauważać oznaki alienacji rodzicielskiej. Córka poprosiła nawet o zamieszkanie z ojcem. Odpowiedź zawsze była odmowna, ale wkrótce sytuacja zaczęła się pogarszać. Ich dziecko posuwało się do manipulacji, nastawiając oboje rodziców przeciwko sobie.
Ashley wspomina: „Czułam się, jakbym walczyła o kogoś, kto nawet mnie nie chciał. Szanse miałam niewielkie, mimo że szukałam rozmaitych alternatyw rozwiązania tego problemu. Jednak ostatecznie zawsze wracała do mnie jedna wizja, do realizacji której nie mogłam dopuścić: pozwolić jej odejść”.
Po tak wielu bolesnych przeżyciach Ashley w końcu pozwoliła córce zamieszkać z ojcem: „Ogarnęło mnie nieprzeparte uczucie spokoju i zrozumiałam, że to była właściwa decyzja”. Kobieta widzi jednak, że, od tego momentu ich życie nie jest już takie samo. „Tęsknię za nią każdego dnia” — mówi Ashley, która teraz musi planować wizyty i wciąż płacić za podróże lotnicze. Byli małżonkowie nadal mają wątpliwości w kwestii odbierania i dowożenia córki.
Relacje między matką a córką podupadły. „Nie widuję jej tak często, jak bym chciała, a połączenie przez FaceTime mamy tylko raz w tygodniu, i to nie zawsze. Nie odbiera ode mnie telefonów ani nie odpisuje na SMS-y. Mamy trudności ze spójną komunikacją. Kiedy nas odwiedza, są problemy z jej zachowaniem; do tego trudno jej dogadać się z rodzeństwem” — wylicza Ashley.
Jak jednak przyznaje mama po przejściach, szczęście jej córki to dla niej najwyższy priorytet: „Wiem, że jest tam, gdzie powinna być. Żyje otoczona miłością i opieką. Jest szczęśliwa! Bardzo przypomina swojego tatę i zdałam sobie sprawę, że potrzebuje go w swoim życiu tak samo jak mnie”.
Jedna z naszych czytelniczek, Felicity, również ma trudne relacje rodzinne. Jest skonfliktowana z matką i wręcz chce zabronić jej kontaktów z wnukiem.