12 sekretów Chinek, które mogą być zaskakujące dla kobiet z Zachodu

Wszyscy lubimy wracać do naszych ulubionych filmów, żeby znów przeżyć razem z bohaterami całą historię. Jednak z niektórymi produkcjami, choć osiągają status arcydzieł kina i wywołują burzę emocji, jest pewien problem: z jakiegoś powodu nie chcemy ich ponownie oglądać. Może chodzi o to, że życzyliśmy sobie szczęśliwego zakończenia dla postaci, z którymi się utożsamialiśmy, ale tak się nie stało? A może finał był dla nas trudny emocjonalnie? W poniższym artykule przeczytacie właśnie o takich niejednoznacznych dziełach filmowych.
Czy jest w ogóle na tym świecie osoba, która nie płakała po seansie Zielonej mili? Ci, którzy nie oglądali filmu oczywiście się nie liczą. W tym przypadku po prostu nie da się powstrzymać łez! To historia szczerej życzliwości, ale również goryczy, którą odczuwamy, śledząc dojmujące losy głównego bohatera Johna Coffeya. W całej historii kina niewiele jest tak wyjątkowych postaci.
Zakończenie tego filmu zrobiło na widzach ogromne wrażenie. Morał, mówiący o tym, że czasem dobrzy ludzie przegrywają mimo największych starań, a łajdacy nie ponoszą żadnych konsekwencji, daje do myślenia. I nie są to przyjemne refleksje. Finalny monolog wbija w fotel, a ponowny seans tego wybitnego filmu to raczej słodko-gorzkie doświadczenie.
Ten melodramat z wielką historią w tle zasłużenie zdobył kilka prestiżowych nagród, ale widzowie niespecjalnie chcą do niego wracać. Finał jest zbyt emocjonalny. Nie oznacza to oczywiście, że mamy do czynienia ze skazą scenariusza. Wręcz przeciwnie, film dotyka tak delikatnych strun duszy, że ponowny seans byłby po prostu trudny do zniesienia.
Ten thriller psychologiczny Christophera Nolana, jak wiele jego filmów, bierze pod lupę ludzkie słabości. Główny bohater cierpi na amnezję, a fabuła oferuje spojrzenie na świat oczami człowieka, który postrzega rzeczywistość zupełnie inaczej niż przeciętna osoba.
Wszystkie zapowiedzi i zwiastuny tego filmu wskazywały, że będziemy mieli do czynienia z magicznym światem, podobnym do tego z Opowieści z Narnii. Dlatego też wiele osób spodziewało się innej historii i innego zakończenia. W rzeczywistości film okazał się znacznie bardziej dramatyczny.
Darren Aronofsky znany jest z tworzenia trudnych do przetrawienia filmów, które powodują u widzów oszołomienie. Requiem dla snu nie jest wyjątkiem. Porusza takie tematy jak uzależnienie i jego fatalne konsekwencje, biedę oraz rozpacz. W kinie nawet najmroczniejsze czasy mogą zamienić się w szczęśliwe życie, ale nie w tym filmie — do końca pozostaje ponury, ale też piękny i hipnotyzujący.
Historia człowieka, który „starzeje się wstecz”, podbiła serca milionów widzów na całym świecie. Film zasłużenie zdobył wiele nagród, ale trzeba przyznać, że fabuła jest dość ponura. Tytułowy bohater, zamiast poznać dziewczynę w czasach nastoletnich, spędzić z nią całe dojrzałe życie i starość, tylko przez krótką chwilę ma okazję być obok ukochanej jako jej rówieśnik.
Film początkowo sprawia wrażenie fascynującej, pełnej przygód historii o młodym buntowniku, który postanawia przeciwstawić się społeczeństwu. Aż do samego finału rozwija się właśnie w ten sposób, a widzowie spodziewają się zupełnie innego zakończenia, ponieważ fabuła jest lekka i zabawna.
Kolejne arcydzieło, wielki kinowy klasyk, który osiągnął swój status w dużej mierze dzięki talentowi Toma Hanksa. Prostoduszny i niezwykle przyjazny bohater wyróżnia się uczciwością od pierwszych ujęć, a lekkość, z jaką interpretuje rzeczywistość, jest godna pozazdroszczenia. Jednak pozostałe cechy świata przedstawionego — stosunek wielu osób do zdolności umysłowych Forresta, tragiczna historia miłosna — sprawiają, że jest to prawdziwy wyciskacz łez.
Film jest zaklasyfikowany jako komediodramat, ale w rzeczywistości wykracza poza ten gatunek. Mimo że główni bohaterowie są bardzo młodzi, poruszane tematy wcale nie są dziecięce: żal po stracie i problemy rodzinne. Wiele scen przyprawia o dreszcze i wcale nie czuje się, że to lekki, przyjemny film. I nie dajcie się zwieść „komediowej” obsadzie.
Co tu dużo mówić, Lars von Trier nie robi łatwych filmów. Nieco żartobliwy tytuł i piosenkarka Björk w roli głównej wcale nie oznaczają, że to piękny musical o historii sukcesu.
Początek filmu może łatwo zwieść nieprzygotowanego widza. Tak się składa, że postać Hilary Swank ma spore szanse na karierę w zawodowym boksie, a taka fabuła dość mocno przypomina historię z happy-endem. Można założyć, że na końcu zostanie mistrzynią świata i wszystko będzie dobrze, ale ten film to nie bajka, to opowieść budząca do życia mroczne emocje. Ponowny seans tylko na własną odpowiedzialność!