16 wspomnień ze szkolnej ławy, których nie można wymazać z pamięci nawet po wielu latach

Ludzie
4 godziny temu

Szkoła to nie tylko miejsce, w którym dzieci zdobywają wiedzę, ale także źródło wszelkiego rodzaju tragikomicznych sytuacji. Osobliwa logika nauczycieli, nietypowe zadania i pomoc rodziców w wykonywaniu ćwiczeń wypełniają lata nauki niezapomnianymi chwilami. Kiedy się je wspomina, nie wiadomo, czy płakać, czy się śmiać.

  • Baliśmy się nauczycielki fizyki. A ja byłam ruchliwa i gadatliwa. Nauczycielka wezwała mojego tatę i zażądała, żeby mnie zdyscyplinował. Na jego polecenie siedziałam cicho jak trusia. Ale nauczycielka znowu go wezwała! Kiedy wrócił, westchnął ciężko i powiedział: „Córeczko, uspokój się, zachowuj się tak, jak się zachowywałaś, i idź do swojego pokoju”. Okazało się, że nauczycielka powiedziała mu: „Pana córka ma tupet, drwiła ze mnie przez całą lekcję. Gapiła się na mnie, jakby uważnie słuchała!”. © Irina Zemlyanskaya / Dzen
  • W pierwszej klasie dostałam dwójkę z plastyki. Tematem było: „Wędkowanie o poranku”. Cóż, pomalowałam na czarno całą kartkę. Kiedy nauczycielka zapytała mnie, dlaczego, odpowiedziałam: „Bo o 4 rano jest jeszcze ciemno i nic nie widać!”. Dopiero psycholog szkolny (wychowawca mojej klasy i nauczyciel nauczania początkowego) stwierdził, że miałam rację i ocena była niezasłużona. © Deva_v_****** / Dzen
  • Kiedy miałem 10 lat, dyrektorka naszej szkoły postanowiła zorganizować apel podczas dużej przerwy. Zebrali całą szkołę w sali gimnastycznej, ustawili nas w rzędach. Wywołali wszystkich najgorszych uczniów i postawili ich przed nami, na przodzie. Nasza dyrektorka zaczęła wygłaszać mowę o tym, jacy oni są źli. Nudziliśmy się, chcieliśmy mieć przerwę. A potem dyrektorka powiedziała coś w stylu: „Spójrzcie tylko na nich” i zrobiła pauzę. Wtedy ja, stojąc w tylnym rzędzie, wykonałem trzy głośne, powolne klaśnięcia w dłonie, a szkołę natychmiast wypełnił dziki aplauz, klaskali wszyscy. Dyrektorka osłupiała. Uczniowie na środku się uśmiechali. Biliśmy im brawo przez jakieś dwie minuty. Więcej takich apeli nie było. © round011 / Pikabu
  • W trzeciej klasie moja mama odmówiła podpisania zgody na wycieczkę, na którą jechali wszyscy trzecio- i czwartoklasiści z naszej szkoły. Dlaczego? Cóż, mieliśmy skomplikowane relacje. W tematach szkolnych zawsze się kłóciła, generalnie nie miało to znaczenia, o co chodzi, nigdy niczego nie podpisywała. Do tego mieliśmy przynieść ze sobą drugie śniadanie i przekąski, a mama nie pozwoliła mi niczego zabrać do szkoły. Uczniowie, którym rodzice nie pozwolili pojechać na wycieczkę, musieli zostać w szkole i siedzieć cicho w pustej sali komputerowej. Patrzyłem więc, jak moi koledzy wsiadają do autobusów wycieczkowych, pokornie odwróciłem się i ruszyłem do klasy. Moja wychowawczyni spojrzała na to i powiedziała: „Nie zostawię tak tego. Chodźmy”. Wydrukowała pozwolenie, podpisała je zamiast mojej mamy i szybko zaciągnęła mnie do autobusu. Po drodze kupiła mi przekąski. Wciąż mam łzy w oczach, kiedy o niej myślę. © Relevant_Ad_8405 / Reddit
  • W szkole bardzo martwił mnie brak uwagi ze strony chłopców. Byłam bardzo atrakcyjna, a oni okazywali mi sympatię, ale szybko znikali, a potem umawiali się z moją przyjaciółką. Miałam wiele kompleksów. Wiele lat później, na zjeździe, kolega z klasy wyjawił, że zawsze był we mnie zakochany, ale moja przyjaciółka powiedziała, że mam bardzo surowego brata, który pobije każdego, kto się do mnie zbliży. Wszyscy się go bali i mnie unikali. Dlaczego to zrobiła? Przecież ja nawet nie miałam brata! Podsłuchane / Ideer
  • Nasza nauczycielka matematyki była rozsądna. Dawała nowy materiał i pytała: „Kto nie zrozumiał?”. Oczywiście nikt się nie przyznawał, bo nie chciał wyjść na głupiego. Wtedy mówiła: „Jasne. Teraz niech podniosą ręce ci, którzy zrozumieli!”. I znowu, ani jednej ręki. Mówiła: „Teraz rozumiem” i zaczynała tłumaczyć od nowa. © 7Natti7 / Pikabu
  • W ósmej klasie wszystkie dziewczyny zostały wysłane do ginekologa. Byłyśmy zdenerwowane, bo lekarz miał powiedzieć wszystko rodzicom. Weszłam do gabinetu, ginekolog zapytała, czy coś mnie niepokoi. Odpowiedziałam: „Nic, kompletnie nic”. A ona spojrzała na mnie uważnie przez okulary, zapisała coś w notesie, uśmiechnęła się drapieżnie i powiedziała: „Możesz iść”. Przez cały dzień w szkole nie byłam sobą. A co jeśli lekarka zadzwoniła już do mojej mamy i wszystko mi powiedziała? Po powrocie do domu postanowiłam działać i napisałam do mamy kartkę: „Mamo, jeśli ginekolog ci powie, że uciekałam ze szkoły za garaże, nie wierz jej, ona kłamie”. Zostawiłam kartkę na stole i poszłam spać. Dwie godziny później wstałam, a karteczka nadal tam była. Nie wiem, czy mama ją wtedy przeczytała, czy nie, ale jeśli tak, to mamo, wiedz, że lekarka kłamała! Nie chodziłam za garaże! © etonefedor / Pikabu
  • Do naszej klasy przyszły dwie siostry bliźniaczki, Miłka i Nadia. Były skromne, trzymały się razem i nie mieliśmy czasu się z nimi zapoznać. Tydzień po tym, jak się pojawiły, wpadła szkolna pielęgniarka i ogłosiła, że jutro będzie test na enterobiozę, a wyniki będą anonimowe. Nie martwiliśmy się, ponieważ w piątej klasie nie wiedzieliśmy, czym jest enterobioza. A już na pewno nie wiedzieliśmy, co to jest anonimowość. Potem nauczyciel wyjaśnił, że sprawdzą, czy mamy robaki, i nie powiedzą o tym nikomu w klasie, tylko nam i naszym krewnym, a my natychmiast się zmartwiliśmy. Ale wszystko poszło dobrze i cztery dni później już zapomnieliśmy o wszystkim, gdy nagle ta sama pielęgniarka weszła do klasy i powiedziała: „Wasze testy już są. Wszystkie wyniki, powtarzam, anonimowe, przekażę wam osobiście. Miłka i Nadia, przyjdźcie do mojego gabinetu po lekcjach. Reszta uczniów jest w porządku”. Odwróciła się i wyszła. Oczywiście byliśmy głupi, ale nie aż tak. Tak więc, po pierwsze, zrozumieliśmy wszystko, a po drugie, przestałyśmy wierzyć w słowo „anonimowy”. Następnego dnia Miłka i Nadia nie przyszły do szkoły. I kolejnego też. Nauczycielka powiedziała nam, że z nieznanych powodów zostały przeniesione do innej szkoły. Powody były jasne dla nas wszystkich, oczywiście. © etonefedor / Pikabu
  • Po przeczytaniu Cichego Donu w liceum pokłóciłam się z nauczycielką polskiego. Nie zgadzałyśmy się co do tego, dlaczego Aksinia miała romans z Listnickim. Przypomnę: gdy Grigorij jest na służbie, Listnicki, szlachcic, w którego domu mieszkali, uwodzi Aksinię, która opłakuje córkę. Nie rozumiałam, jak można zdradzać ukochanego mężczyznę, i to jeszcze niedługo po tym, jak córka odeszła. Nauczycielka tylko mnie zbeształa: „Dorośniesz, to zrozumiesz!”. A teraz dorosłam (wyszłam za mąż, mam dwie córki, 10 lat temu skończyłam liceum), ale nie, nadal nie rozumiem. © SHAME / VK
  • Pewnego razu w szkole powiedzieli, że ten, kto latem przygotuje pracę na biologię, na początku roku dostanie szóstkę. Spędzałam lato w domu mojej babci, z dala od drukarek, bibliotek i internetu. Ale na szczęście babcia miała świetną książkę o różach i przez całe lato przepisywałam ją ręcznie do albumu, dodając ołówkowe ilustracje przedstawicieli różnych odmian, szkodników i chorób. We wrześniu otrzymałam ocenę: wszyscy dostali szóstki, ale ja dostałam czwórkę. Nauczycielka wyjaśniła to bardzo prosto. Inni starali się przyzwoicie sporządzić swoje prace i znaleźli do tego celu drukarki. Ale ja byłam „leniwa”. © tanktayberry / Pikabu
  • Była połowa lat 90., klasa 4 lub 5, mieliśmy lekcję muzyki. Weszła nauczycielka i, zamiast zacząć lekcję, nagle zaczęła się rumienić, jakby chciała coś powiedzieć, ale się wstydziła. W końcu powiedziała: „Dzieci, sprawa wygląda tak, ale nie mówcie nikomu. Nie miałam czasu obejrzeć wczoraj odcinka Po prostu Maria, a teraz ma być powtórka, obejrzyjmy go zamiast lekcji, dobrze?”. Milczałem przez 30 lat, ale myślę, że mogę już powiedzieć. © SummerMike / Pikabu
  • W szkole kazali nam zrobić trójwymiarowe bryły geometryczne. Kto nie przyniósł, dostawał jedynkę. Ja i mój przyjaciel kleiliśmy je razem. Zaproponowałem, że skleję ich więcej. Zapytał, po co, a ja odpowiedziałem, że najprawdopodobniej wszyscy zapomną i, aby nie dostać jedynki, będą gotowi do zakupu. Zrobiliśmy w końcu kilka więcej i mieliśmy rację. Rzeczywiście, prawie nikt nie przyniósł brył, a nasze prace rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Potem jeszcze kilka dni kleiliśmy je dla tych, którym nauczyciel dał odroczenie, i dla równoległych klas. Nigdy w życiu nie zarobiłem łatwiejszych pieniędzy. © Nieznany autor / Pikabu
  • To było w piątej klasie, pojechaliśmy na wycieczkę z kilkoma klasami. Nauczycielka, która nam towarzyszyła, postanowiła zabawić dzieci konkursem. Nie pamiętam szczegółów, ale musieliśmy nazwać zwierzęta według jakiegoś warunku. A ja miałem w domu dwie encyklopedie o zwierzętach! Nazwałem więc diabła tasmańskiego. I co usłyszałem? No właśnie. Nauczycielka stwierdziła: „Przydałoby się mniej kreskówek”. Zgadzam się z nią. Naprawdę powinna czytać książki, a nie oglądać kreskówki. © MikaelRain / Pikabu
  • Mam dar od natury — heterochromię. Jedno oko jest ciemnobrązowe, a drugie jasnoniebieskie. Jest to bardzo zauważalne. Ludzie są zaskoczeni i zainteresowani. Przyzwyczaiłam się do tego, ale wciąż pamiętam, jak nauczycielka w szkole podstawowej powiedziała: „Patrz na podłogę. Nie wiem, na które oko patrzeć. Zakryj to okropieństwo bandażem!”. Dlaczego nie poskarżyłam się rodzicom, nie pamiętam. Ale teraz kocham swoje oczy i uważam, że są piękne. A ty się wypchaj, nauczycielko! Pamiętam cię! © Podsłuchiwanie — Tutaj mówią o tobie / VK
  • Do dziewiątej klasy uczyłem się w małej wiejskiej szkole. W naszej klasie było pięciu chłopców i żadnej dziewczynki, więc kiedy przeprowadziliśmy się do miasta, nie umiałem w ogóle rozmawiać z koleżankami z klasy. Bałem się ich. Wstydziłem się do tego stopnia, że paliły mnie uszy. A potem w naszej klasie pojawiły się nowe osoby. W jednej z nich od razu rozpoznałem kolegę w nieszczęściu. Powiedział: „Jestem z małej wioski, w klasie byli sami chłopcy...”. Od razu pomyślałem, że on też będzie musiał się długo przyzwyczajać. Ale potem powiedział coś, na co ja nie wpadłem. Powiedział: „Dziewczyny, nie znam was i boję się was. Nie zróbcie mi krzywdy. Pozwólcie mi się do was przyzwyczaić”. I dosłownie następnego dnia nasze dziewczyny zaczęły wręcz tańczyć wokół niego. Podeszły do niego, zaczęły rozmawiać. A on siedział tam, szczęśliwy jak kot, który zjadł dużo śmietany, w środku tego kwiecistego ogrodu. © lelekbolek59 / Pikabu
  • Na lekcje chemii czekałem od dawna, od piątej klasy. I oto nadeszła pierwsza lekcja. Nauczycielka, starsza pani wyglądająca jak królowa angielska, tłumaczyła, że każdy proces na ziemi można opisać wzorem chemicznym. Jakieś pytania? Oczywiście! Spytałem: „Jaki jest wzór na ogień? On pochłania tlen w tym procesie, prawda?”. I wtedy zaczął się cyrk. „Ha ha! Spójrzcie na niego! Wzór na ogień! Ha ha ha! Co za głupie dziecko!”. Tak więc, droga wredna nauczycielko, która raz na zawsze zniechęciłaś do uczęszczania na lekcje chemii, to się nazywa „intensywny proces utleniania”. © barkan12 / Pikabu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły