17 historii, które pokazują, że bycie korepetytorem to ciężki kawałek chleba

Ludzie
4 miesiące temu

Nauczanie ludzi nie jest łatwym zadaniem. Szczególne dobrze wiedzą o tym osoby, które pracują nie tylko z dziećmi, ale także z dorosłymi. Właśnie dlatego postanowiliśmy oddać hołd tej profesji i przygotowaliśmy zbiór barwnych historii z życia korepetytorów. Na końcu artykułu znajdziesz bonus — korespondencję, która pokazuje, że niektórzy nauczyciele mają naprawdę bardzo „indywidualne podejście” do każdego ucznia.

  • To wydarzyło się jakieś 30 lat temu. Pewna kobieta na lekcji była czymś strasznie zdenerwowana, cały czas płakała. Ale kiedy zacząłem ją pytać, co jest nie tak, natychmiast przestała. Przez cztery godziny próbowałem dociec, o co chodzi, aż w końcu przyznała, że po prostu nie może znaleźć odpowiednich przycisków na swoim kalkulatorze do pracy z logarytmami. Pokazałem je jej, była zachwycona, dała mi pieniądze za 4 godziny i lekcja się skończyła. © EdPeggJr / Reddit
  • Pracowałam jako korepetytorka. W pewnym tygodniu wydarzyło się coś dziwnego, zresztą nie pierwszy raz. Przyjechałam do domu ucznia i z jakiegoś powodu go tam nie było. Jego mama mnie przeprosiła, dała mi pieniądze i mnie odprawiła. Bogaci mają swoje dziwactwa.... © trenchar / Pikabu
  • Rodzice przychodzą z do mnie prośbą: „Chcę, żeby miał piątki”. Dzieci, zwłaszcza te do 5-6 klasy, martwią się każdym swoim błędem, a ich matki są gotowe zabić je za czwórki. Pewne dziecko miało 19 na 20 punktów na teście, wiec z dumą poinformowałam o tym matkę. A ta zacisnęła pięści i stwierdziła: „Porozmawiam z nim”. Dlaczego jesteśmy przyzwyczajeni tylko do karcenia za błędy, a nie do chwalenia za dobre rzeczy? Oceny przecież nie są takie ważne! Podsłuchane / Ideer
  • Mama ucznia: „Nie ma zbyt wiele czasu przed egzaminami. Zróbmy trzy lekcje tygodniowo przez kilka tygodni”. Żaden problem! Powiedziałam uczniowi: „Maciek, do egzaminów zostało niewiele czasu. Będziemy uczyć się trzy razy w tygodniu”. Chłopiec się zdenerwował i powiedział: „Ale nasza rodzina ma duży problem z pieniędzmi. Nie możemy sobie na to pozwolić”. © AnnaDes / Pikabu
  • Mąż jest korepetytorem. Zgłosił się chłopiec, któremu groziło wyrzucenie ze szkoły. Nigdy nie miał czasu: najpierw trening, potem goście... Przez cały tydzień nie mogli się umówić. Mąż stwierdził: „Zróbmy lekcje wieczorem przed snem!”. Na co mama chłopca: „Nie. Wieczorem chodzimy razem na basen”.
  • Mam uczennicę imieniem Maja. Pewnego razu, jakieś 15 minut przed zajęciami, dzwoni do mnie, przeprasza i mówi, że spóźni się 10 minut. W porządku, nie ma problemu. Zajęcia były zaplanowane na 13:00. Siedzę i czekam. Słyszę kroki, bardzo znajome. Ale nikt nie puka do drzwi. Jest 13:07. Idę otworzyć — rzeczywiście, Majka stoi pod drzwiami. Pytam ją, dlaczego tam stoi, przecież jest już spóźniona. Jej logika była niesamowita. Skoro powiedziała, że spóźni się 10 minut, to zamierzała spóźnić się dokładnie tyle! Czekała więc do 13:10, żeby zrobić to, co obiecała. Cudowne! © AlexAlpha / Pikabu
  • Zostałem kiedyś zatrudniony jako nauczyciel wymowy u bardzo wpływowej osoby. Kilka minut przed pierwszą lekcją powiedziano mi, że jeśli dziecko zrobi coś źle lub popełni błąd, nie można mu o tym powiedzieć. Myślę, że to właśnie na tych lekcjach osiągnąłem największy sukces w swoim zawodzie. Nigdy nie będę już w stanie przekroczyć tego poziomu elastyczności. © feet_fingers / Reddit
  • Jestem studentem i pracuję dorywczo jako nauczyciel rysunku. Na początku zajęcia były w porządku, ale potem zacząłem mówić coś niezrozumiałego i rysować koronę. Student był zszokowany, a ja zawstydzony. Dobrze, że zrozumiał moje wytłumaczenie: nie spałem całą noc. Nieźle się uśmialiśmy. Śpijcie więcej, bo też wam się to przydarzy. © Ward 6 / VK
  • Kiedyś zapytałem studenta, ile to jest 10 podzielone przez 5. Odpowiedział, że nie wie. Zapytałem go, ile wynosi 10 podzielone przez 2 i odpowiedział, że 5. Zapytałem go wiec ponownie, ile wynosi 10 przez 5. Siedział i nie powiedział ani słowa. Ma 16 lat. © red_venus / Reddit
  • Jestem korepetytorem matematyki. Niedawno miałem taki telefon:
    — Witam. Czy przygotowuje pan dzieci do egzaminu?
    — Witam. Tak.
    — I one przychodzą do pana?
    — Tak.
    — A zimą?
    — Też.
    — Nawet jeśli droga jest oblodzona?
    — Tak, wtedy nadal przychodzą.
    — Więc nie przyjedzie pan do nas, gdy będzie zła pogoda?
    — Nie.
    — Dobrze. Dziękuję, do widzenia. © Nieznany autor / Pikabu
  • Moja przyjaciółka została zatrudniona jako korepetytorka. Dzieciak zaczął zmuszać ją, żeby odrabiała za niego lekcje. Rzucał w nią orzeszkami. Powiedziała o tym rodzicom, spodziewając się, że chłopiec zostanie zbesztany. Jednak rodzice zaczęli krzyczeć na nią, że jest niekompetentna, bo nie potrafi rozwiązać prostego zadania domowego na poziomie szkoły podstawowej. Powiedzieli też, że jeśli go nie zrobi, nie dostanie zapłaty. Przyjaciółka naprawdę potrzebowała pieniędzy, więc zrobiła wszystko, co jej kazali. Ale zrezygnowała, gdy tylko znalazła inną pracę. © chrissy_pj / Reddit
  • Prowadziłam akurat zajęcia i zadzwonił telefon. Usłyszałam w słuchawce:
    — Uczy pani dzieci? Mam dziewczynkę z czwartej klasy.
    — Tak, ale proszę zadzwonić później. Jestem w trakcie lekcji.
    — Nie, proszę odpowiedzieć teraz! A może nie potrzebuje pani uczniów? Dojeżdża pani do domu?
    — Nie, pracuję u siebie.
    — Po co komu taki korepetytor?
    Też coś... © Nieznany autor / Pikabu
  • Pracuję na pół etatu jako korepetytorka. Mam pewne ciekawe wspomnienie. Mama licealisty zadzwoniła z prośbą, żebym odebrała jej syna z przystanku autobusowego (dwie minuty od mojego domu), ponieważ: „Jest duży, ale ma dziecięcą buzię”. Chłop jak dąb, sama byłam zszokowana jego gabarytami. Czyli ja, 160 cm wzrostu i ważąca 50 kg, miałam go jakoś uratować przed potencjalnymi chuliganami, którzy na pewno pojawiliby w pobliżu komendy policji mieszczącej się obok mojego domu! © Podsłyszane / Ideer
  • Pracuję jako korepetytorka języka angielskiego dla dorosłych. A oto wymówka mojego ucznia dotycząca nieodrobienia pracy domowej: „W tym tygodniu kończę 30 lat, a wczoraj cały dzień myślałem o tym, co jeszcze powinienem zrobić przed trzydziestką, więc nie miałem czasu na odrobienie zadania!”. To się nazywa egzystencjalizm! © Podsłyszane / Ideer
  • Miałam kiedyś w klasie miskę ze słodyczami. Pewnego dnia jedna z uczennic wzięła ją i wsypała sobie do torby łakocie, które były dla wszystkich moich uczniów! Przestałam więc wystawiać tę miskę. Później dałam tej uczennicy zadanie i wyszłam na 30 sekund. A ta dziewczyna dostała się do szafki, w której były słodycze (wiedziała, gdzie je trzymam)! Nawiasem mówiąc, pochodziła z bardzo zamożnej rodziny. Sądzę, że w wieku 10 lat nie pierwszy raz widziała słodycze na oczy. Kiedy zwróciłam uwagę, że zaglądanie do czyichś szafek to nieładne zachowanie, powiedziała, że ją oczerniam i nigdzie się nie zaglądała, jednocześnie żując cukierki.
    — Przecież widziałam to na własne oczy.
    — Nie, nic nie widziałaś!
    Później już więcej nie zjawiła się u mnie na zajęciach. © Podsheshano Tutors / VK
  • Uczę fińskiego. Pewnego dnia dostałam wiadomość potencjalnego ucznia. Dałam mu swój numer, żeby omówić szczegóły. Nie odpisał. Dzień później zadzwonił na wideo. Odrzuciłam połączenie. Wydzwaniał jednak tak długo, aż w końcu odebrałam. Po drugiej stronie ekranu zobaczyłam ojca żującego jabłko, który pokazywał mi do kamery swojego 5-letniegi syna, mówiąc nonszalancko: „No! Chodź! Ucz się fińskiego, nauczycielka cię woła!”. Chłopiec okazał się mądrzejszy od ojca, bo nieśmiało wymamrotał: „Tato, nie rób tak, wyłącz to”. Lekcja, choć krótka, nie została opłacona. © Podsushano Tutors / VK

BONUS: Gdy nauczyciel ma „bardzo indywidualne podejście”

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły