18 dorosłych, którzy z pewnością dają zły przykład dzieciom

4 miesiące temu

Uważamy, że dorośli powinni być inteligentni, odpowiedzialni i rozsądni. Ale wszystkie te cechy nie zależą od wieku. Dlatego czasami zdarzają nam się spotkać osoby, które metrykalnie są już całkiem dorosłe, a nawet mają własne dzieci, ale zachowują się tak skandalicznie, że mielibyśmy ochotę odesłać ich do kąta.

  • Odwiedzałam rodzinę. Mają papugę w klatce, klatka stoi na parapecie. W tym samym czasie przyjechała tam kuzynka z 5-letnim synem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Chłopiec był wyraźnie znudzony, więc zaczął zwracać na siebie uwagę: szarpał zasłony, wieszał się na drzwiach, zgarniał wszystko ze stołu. Mama tylko się uśmiechała z zadowoleniem. Potem chłopiec złapał klatkę i rzucił ją na podłogę. Siedziałam obok i podniosłam ją. Upomniałam dziecko, że tak nie wolno, ptak nie jest zabawką, jest teraz przestraszony. Chłopiec zignorował mnie i chciał odebrać mi klatkę. Powtórzyłam, że tak nie wolno się zachowywać. Wtedy kuzynka zaczęła krzyczeć: „To ty nie możesz się tak zachowywać! To tylko ptak! Nic mu nie zrobi. Przestraszyłaś moje dziecko! Niech robi, co chce, nudzi mu się!”. Gospodyni nie wiedziała, jak zareagować: zasłony podarte, drzwi obtłuczone, teraz biedna papużka... Ale nie chciała się kłócić.... W końcu udało nam się to rozwiązać, ale od tamtej pory nie mamy ze sobą kontaktu.
  • Cofamy z wąskiego, nieznanego podwórka, za kierownicą kobieta, która w zeszłym tygodniu zrobiła prawo jazdy. Dwoje dzieci stoi na jezdni i obserwuje nasze nerwowe ruchy. Wysiadam z samochodu i proszę, żeby zeszły z drogi. Spokojnie i grzecznie! One ruszają, a wtedy z bloku wychodzi jakaś furiatka i wrzeszczy, żebym się odczepiła od dzieci i nie rozkazywała im, gdzie mają stać, a gdzie nie. Naprawdę nie wiadomo, jak na to zareagować. Można tylko współczuć dzieciom.
  • Jadłem lunch w barze. Kupiłem hamburgera, ale przypomniałem sobie, że nie umyłem rąk, więc poszedłem na kilka minut do toalety. Po powrocie zobaczyłem, że chłopiec w wieku około 5-6 lat ugryzł kawałek mojego burgera i siedzi z twarzą pokrytą sosem. A jego mama beznamiętnie spytała: „No chyba nie brzydzi się pan dokończyć po dziecku?”.
  • Kupiłem dom z basenem obok domu mojego najlepszego przyjaciela. Jego dzieci dorastają na moich oczach i traktują mój dom jak swój, a ja nie mam nic przeciwko temu. Mają huśtawki i dużą piaskownicę na swoim podwórku, ale chętnie przychodzą do mnie, żeby popływać (oczywiście pod nadzorem dorosłych). Kiedy nikt nie korzysta z basenu, jest przykryty ze względów bezpieczeństwa specjalną pokrywą. Pewnego lata usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem. Na progu stała dziwna kobieta z dwójką dzieci w wieku 5-7 lat. Oznajmiła: „Dzieci muszą iść do toalety, a pan w tym czasie może zdjąć pokrywę z basenu, bo chcą pływać!”. Byłem kompletnie oszołomiony. Zapytałem: „Kim pani w ogóle jest?”. A ona zirytowana: „Jesteśmy pana nowymi sąsiadami, mieszkamy w pobliżu i wiemy, że pozwala pan dzieciom innych sąsiadów pływać w basenie. Moje dzieci nie są gorsze i też mają do tego prawo!”. Próbowałem wyjaśnić, że ten sąsiad jest moim najlepszym przyjacielem, a ją widzę po raz pierwszy w życiu, ale nie chciała mnie słuchać. Tak czy inaczej, musiałem wezwać policję, bo nie chciała odejść. © kindredflame / Reddit
  • Byłam w sklepie i postanowiłam kupić sobie kilka batoników czekoladowych. Gdy tylko zdjęłam je z półki, rozległ się ogłuszający dziecięcy krzyk, który przerodził się w płacz. Zobaczyłam dziecko w wieku około 5-6 lat, domagające się, aby mama kupiła mu słodycze. I wtedy jego mama powiedziała do mnie: „Proszę odłożyć te batony! Przecież pani widzi, że to denerwuje moje dziecko, bo też by chciało!”. Odpowiedziałam, że to nie mój problem, ale ta kobieta zaczęła mnie popychać. A dziecko płakało. Uśmiechnęłam się, podeszłam do półek z batonami, ale zamiast odłożyć je z powrotem, wzięłam jeszcze kilka. Dziecko zaczęło krzyczeć z nową energią. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już bym nie żyła. © shygirlturnedsassy / Reddit
  • Mama mi opowiadała taką historię: była chora, z wysoką temperaturą, całe ciało ją bolało, czekała na wizytę domową lekarza. Zadzwonił domofon. Podeszła z trudem — cisza. Położyła się. Znowu zadzwonił domofon i znowu nikt nie odpowiedział. I tak jeszcze raz. Matka nie wytrzymała, zeszła na dół, a tam stał pięcioletni syn sąsiadów i losowo wybierał kolejne numery na domofonie, bardzo się ciesząc, gdy ktoś odbierał. Niedaleko stała jego mama i rozmawiała przez telefon. Moja mama powiedziała jej, że dziecko rozrabia, przeszkadza ludziom, ale jej to nie obeszło:
    — Mówiłam mu, że tak nie wolno!
    — To niech mu pani powie tak, żeby zrozumiał!
    Sąsiadka oderwała się od telefonu i warknęła ze złością:
    — Ja nie besztam swoich dzieci! Ja je bardzo kocham!
    Moja matka wybucha:
    — Wszyscy kochamy dzieci! Ale jeśli pani syn jeszcze raz naciśnie domofon, zadzwonię po policję, kiedy będzie sam na ulicy!
    Odwróciła się i poszła. Domofon nigdy więcej nie zadzwonił. Wygląda na to, że tej matce jednak udało się skutecznie przekonać syna!
  • Mistrzostwa Świata, gra nasza drużyna, bar sportowy. Mój przyjaciel i ja zarezerwowaliśmy miejsca z wyprzedzeniem, przyszliśmy, zamówiliśmy pyszne jedzenie. Siedzimy, kibicujemy naszemu zespołowi, wszystkie stoliki zajęte, dużo ludzi. Wtedy wtrąca się jakaś damulka z rocznym dzieckiem w wózku. Podjechała z tym wózkiem do większej grupy. Akurat w meczu była ważna akcja, wszyscy faceci, włącznie z nami, zaczęli krzyczeć: „No dalej! No dalej! Dawaj, dawaj!”. A ona wtedy głośno zażądała, żebyśmy się uspokoili i uciszyli, bo tu jest dziecko. Pięciu czy sześciu z nas chórem powiedziało: „Spadaj stąd!”. Obraziła się, wzięła wózek i poszła, prawdopodobnie w spokojniejsze miejsce.
  • Czekałam w kolejce do pediatry. Weszła kobieta z dzieckiem w wieku około 5-6 lat i od razu ruszyła do gabinetu ze słowami: „My bez kolejki. To pilna sprawa!”. A ja miałam trzymiesięczną córeczkę na rękach. Powiedziałam do niej, żeby stanęła w kolejce, tak jak wszyscy, a ona warknęła, że ma pilną sprawę i tyle! Zapytałam ją, co jest takie pilne? Powiedziała, że chodzi o zaświadczenie o szczepieniu. Powiedziałam: „Pilnie muszę zaszczepić, zważyć i zmierzyć naszą córkę, ale stoimy w kolejce”. Odpowiedziała, że jej syn nie może długo czekać i będzie płakał. Nie kłóciłam się z nią, ale nie przepuściłam jej bez stania w kolejce. Niech szuka głupców gdzie indziej.
  • Jechałem metrem. Na miejscu dla niepełnosprawnych siedział chłopak w wieku około 14-15 lat. Na przystanku weszła kobieta z dzieckiem i zaczęła krzyczeć, że jest bezczelny, matka z dzieckiem stoi, a on sobie siedzi, sumienia nie ma, ta dzisiejsza młodzież i tak dalej. Ludzie zaczęli aprobująco kiwać głowami. Ale wtedy chłopak podwinął nogawkę, odpiął protezę prawej nogi i podsunął kobiecie przed twarz. Natychmiast zamilkła i wyszła z dzieckiem na następnym przystanku. © WhatThe***431 / Reddit
  • Jestem samotnym ojcem. Moja córka niedługo skończy 5 lat i właśnie wczoraj kupiłem jej pierwszy rower. Tak bardzo o nim marzyła! Pojeździliśmy razem na rowerach, a następnie zaparkowaliśmy je na podwórku naszego domu. Poszedłem zrobić obiad, a jakieś 10 minut później kątem oka zauważyłem jakiś ruch.. Spojrzałem: obok okna przechodził chłopiec w wieku około 6-7 lat z rowerem mojej córki! Serce mi zamarło. Wyskoczyłem, dogoniłem dzieciaka, zabrałem nasz rower i myślałem, że to koniec historii. Ale nie! Piętnaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stał ten dzieciak i jego matka, która natychmiast zaczęła krzyczeć: „Oddaj mojemu dziecku jego rower! Znalazł go, więc teraz jest nasz!”. Próbowałem wyjaśnić tej pani, że „znalazł” go na moim podwórku! Kupiłem go dla córki i nie oddam go jej synowi. Powiedziałem, że powinna wytłumaczyć swojemu dziecku, że nie można wchodzić na cudze podwórka i brać, co się chce. Wtedy ona zaczęła krzyczeć: „Nie waż się uczyć mnie, jak mam wychowywać swoje dziecko! Oddaj rower albo wezwę policję!”. Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem. I wiecie co? Naprawdę zadzwoniła na policję! Pokazałem stróżom prawa rachunek za rower, a oni grzecznie się pożegnali. Ale kobiecie się to nie spodobało, więc wpadła w furię. Skończyła zakuta w kajdanki w radiowozie. Pa, pa! © PuffMaNOwYeah / Reddit
  • Poszedłem na boisko, żeby porzucać piłkę, byłem sam. W pobliżu znajdował się plac zabaw dla dzieci. Jakaś dziewczynka w wieku około dwóch lat zobaczyła mnie, wzięła swoją dziecięcą piłkę i podeszła na boisko. Jej matka siadła sobie na ławce jakieś dwadzieścia metrów dalej, by pograć na telefonie. Dziewczynka plątała mi się pod nogami. Miałem dość pilnowania cudzego dziecka i poszedłem porozmawiać z mamą:
    — Proszę zabrać córkę, to nie jest bezpieczne.
    — Ona też chce się tam bawić!
    — Czy zdaje sobie pani sprawę, że jeśli piłka do koszykówki uderzy ją w głowę, może odnieść poważne obrażenia?
    — To proszę uważać, jak pan rzuca! Przeszkadza panu dziecko na placu zabaw?
    — Na placu zabaw nie, ale na boisku — tak. Cóż, w razie czego, ostrzegałem panią!
    Uznałem, że nie ma o czym dyskutować, i wróciłem do gry. Wtedy nadszedł jej mąż i kazał jej się zamknąć i zabrać dziecko na plac zabaw. A jakieś 10 minut później wrócił i zapytał, czy może ze mną pograć.
  • Moja żona jest cukiernikiem i czasami organizuje kursy pieczenia dla małych grup dzieci. Zgromadziła całą kolekcję absurdalnych tekstów i żądań klientów. Z najpopularniejszych:
    „Dziś synek ma urodziny, niech inne dzieci dadzą mu wszystko, co zrobiły!”. Dzieci nawet się nie znają, dlaczego miałyby komukolwiek oddawać swoje wypieki?
    „Dlaczego pani nie powiedziała, że to pomarańcza! Jesteśmy uczuleni!”. W opisie zajęć jak wół jest napisane: pieczenie pomarańczowego biszkoptu.
    „One tylko sobie popatrzą”. Płacą za jedno dziecko, a przyprowadzają dwoje lub troje. Czy możecie sobie wyobrazić małe dzieci stojące nieruchomo przez godzinę?
    „Kiedy można odebrać dziecko? Jak to, rodzice muszą być obecni?! Muszę iść do sklepu!”. Cukiernik to nie opiekunka do dziecka ani nauczycielka.
    „Dlaczego musimy nosić ochraniacze na buty i myć ręce? Jesteśmy czyści, prosto z domu”. No, pomyślcie chwilę, tu się pracuje z artykułami spożywczymi!
    Jestem zdumiony cierpliwością mojej żony. Ja już dawno porzuciłbym taką niewdzięczną pracę, ale ona ją lubi. Mówi, że nic nie może się równać z widokiem szczęśliwych dzieci, które radośnie biegną do rodziców, by pokazać owoce swojej pracy.
  • Moja 7-letnia córka chodzi do pierwszej klasy. Na lunch do szkoły daję jej coś z kuchni azjatyckiej. Bardzo jej to smakuje, co nie dziwi, bo nasi przodkowie pochodzili z Japonii. Pewnego dnia po szkole poszłam z nią na pobliski plac zabaw i podeszła do mnie jakaś kobieta.
    — Jest pani mamą Lily? Chciałabym prosić, żeby nie dawała pani córce takiego śmierdzącego jedzenia na obiad. Mój syn nie znosi takich zapachów! Nie może nawet zjeść własnego lunchu, kiedy mu tak śmierdzi.
    — Może powinien po prostu siedzieć z dala od mojej córki.
    — Żartuje pani? Mój syn nie powinien cierpieć niewygody z waszego powodu!
    Spokojnie wyjaśniłam, że nie zmienię składu obiadu dla mojej córki tylko dlatego, że jej synowi nie podoba się zapach. Co za ludzie! © Pastel-Clouds-808 / Reddit
  • Siostra mojego męża i jej syn przyjechali do naszego domku letniskowego. Siostrzeniec wspiął się na okno na pierwszym piętrze. Mimo, że jest zabezpieczone, i tak daliśmy dzieciakowi wykład, że nie wolno wspinać się na okna. Mój mąż postanowił mu to zademonstrować na przykładzie jajka. Powiedział mu, żeby sobie wyobraził, że jajko to on, i zrzucił jajko z okna. Dziecko zaczęło ryczeć, przybiegła siostra męża. Okazało się, że według niej dziecku nie wolno niczego zabraniać: i tak tego nie zrozumie, za to zbuduje wewnętrzne ograniczenia, które uniemożliwią mu osiągnięcie w przyszłości wyznaczonych celów. Mój mąż zapytał: „Co zrobić, jeśli dziecko postawiło sobie za cel wbicie gwoździa do gniazdka?”. Okazuje się, że można tylko odwrócić jego uwagę. „Dobrze” — powiedział mąż. — „Każdy ma swoje metody wychowawcze. Ale dlaczego leżysz w hamaku zamiast pilnować dziecka?”. A wtedy jego siostra powiedziała: „Jestem zmęczona życiem w ciągłym napięciu, dlatego przyjechałam tutaj, żeby się zrelaksować!”. Nie można się z tym kłócić.
  • Kiedy jeszcze mieszkałam w bloku, sadziłam kwiaty przy wejściu i dbałam o nie. Klęczałam na klombie, pieląc chwasty. Zobaczyłam, jak do klombu podchodzi 4-letnie dziecko i odrywa główkę jednego kwiatka, po czym sięga po kolejny. Jego matka stała obok i nie wykazywała cienia zainteresowania. Powiedziałam do dziecka: „Hej, dzieciaku, tu nie można zrywać kwiatków”. Wtedy matka się oburzyła, że powiedziałam „hej” do jej dziecka! Prawdopodobnie wszystko inne w tej sytuacji było dla niej normalne.
  • Sąsiadka i jej 6-letnia córka przyszły nas odwiedzić. Podczas gdy mama rozmawiała z sąsiadką, jakie postawić ogrodzenie, dziewczynka przeszła przez cały dom jak tsunami. Otworzyła wszystkie drzwi i wysunęła wszystkie szuflady, a także ugryzła wszystkie ozdobne owoce z papier-mâché. Na stole leżały gorące ciastka: zlizała nadzienie z połowy z nich. Byłam w szoku. Mama dziewczynki uśmiechnęła się i powiedziała: „Cóż, nudziła się”.
  • Za mną przy kasie stał 9-letni dzieciak z chipsami. Kasjerka kasowała moje zakupy. Spojrzałem, a ona trzymała chipsy, których na pewno nie brałem. Powiedziałem: „To nie moje, proszę to anulować”. Skrzywiła się, ale anulowała zakup. Wtedy jakaś kobieta zaczęła krzyczeć: „Co za bezczelność. Bierze taką górę jedzenia, a nie kupi dziecku chipsów! Chodź, synu”. I wyszli. Przyzwoicie ubrani, z pewnością nie głodowali. Czego taka matka może nauczyć swojego syna?
  • Pewnego dnia o 7:15 rano pod moimi drzwiami pojawił się bardzo miły i dobrze wychowany dzieciak z sąsiedztwa. Powiedział, że jego mama wyszła już do pracy i kazała mu do nas przyjść. Pomyślałam, że to dziwne, ale wpuściłam go, nakarmiłam i spędził cały dzień w naszym domu z moimi synami. Kiedy sąsiadka wróciła wieczorem z pracy, zabrałam dziecko do domu i powiedziałam jej, żeby nigdy więcej tego nie robiła, bo nie zamierzam opiekować się jej 7-letnim synem. A ona odparła: „A co innego będziesz robić przez cały dzień?”. Szczęka mi opadła! W rzeczywistości pracuję zdalnie w domu, ale na te słowa sąsiadka przewróciła oczami i odparła: „Bycie artystą to nie praca. A poza tym jesteś mężatką, więc nie musisz pracować!”. Na nic zdały się moje argumenty, że ona też jest mężatką i ma starsze dzieci, które mogą zająć się młodszym. Następnego ranka o 7:15 dziecko sąsiadów znów stanęło przed naszymi drzwiami. Musiałam go wpuścić. Wieczorem byłam bardzo zła i ostrzegłam sąsiadkę, że jutro rano nie będzie mnie w domu. I jak myślicie? Kiedy wróciłam ze szpitala o 10 rano, jej syn stał pod naszymi drzwiami! Nakrzyczała potem na mnie, że przeze mnie chłopiec poczuł się opuszczony i samotny, bo miałam obowiązek się nim opiekować! Próbowałam wszystkiego, aby pozbyć się dziwnej kobiety i jej syna, ale uratował mnie przez przypadek mąż tej sąsiadki. Był pewien, że pracuję jako niania (i dawał swojej żonie na to pieniądze!) Sąsiad bardzo przepraszał za zachowanie swojej żony. I w końcu ich syn przestał pojawiać się rano w naszym domu. © nannylinn62 / Reddit

Zdarza się, że ludzie, którzy mają dzieci, uważają, że wszystko im się należy tylko z powodu bycia rodzicem. Oto kilka historii o takich roszczeniowych matkach i ojcach.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły