Grozili, że wyrzucą mnie z samolotu, bo mój kot miauczał

Zwierzęta
7 godziny temu

Podróżowanie ze zwierzętami jest czasem łatwiejsze niż podróżowanie z dziećmi. Wielu z nas miało loty, podczas których płaczące dzieci nie przestawały robić zamieszania. Jednak z maluchami tak już jest i jedyne, co można zrobić, to uzbroić się w cierpliwość. Można by przypuszczać, że to samo dotyczy zwierząt domowych, ale stewardesa myślała inaczej i sprawiła ogromny dyskomfort pasażerce przewożącej kota.

Janelle Rupkalvis, influencerka podróżnicza, leciała ze swoim kotem z Seattle do Salt Lake City, gdy podeszła do niej stewardesa.

Wsiadamy do samolotu. Musimy odłożyć nasze rzeczy, wszystkie i, nie żartuję, 30 sekund po tym, gdy siedliśmy, może minutę albo dwie maksymalnie, podchodzi do nas stewardesa. Myślę, że przypomni nam: „Och, masz kota, musi pozostać w transporterze przez cały czas”. To dość częste, gdy podróżujemy ze zwierzętami.

Jednak nie, zamiast tego mówi: „Jeśli pani kot nie przestanie miauczeć, będziemy musieli poprosić panią o opuszczenie samolotu”.

Pomyślałam: „Poważnie?”. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam. Często z nim latamy, a ona na to: „Jeśli nie uspokoi się, będziemy musieli poprosić panią o opuszczenie samolotu”. Pierwsza myśl, której nie wypowiedziałem: „Więc jeśli rodzice mają dzieci, które płaczą, to każemy im opuścić samolot? Czym to się różni?”. Tego jednak nie powiedziałem. Nie sięgnęłam po ten argument. Powiedziałem tylko: „Hmm, w porządku”.

Więc teraz jesteśmy spanikowani. Nikt nic nie powiedział tej stewardessie, byliśmy w samolocie przez tak krótki czas. Ona po prostu, nie wiem, może nie lubi kotów, czy coś, ale nie mogłam uwierzyć, jak szybko to wszystko się stało i znów jestem w szoku.

Jest piąta rano. Jesteśmy niewyspani, więc teraz panikujemy, próbując nakłonić Gusa, by był cicho, aby nie wyrzucili nas z tego lotu, podczas gdy wszyscy wchodzą na pokład i hałasują wokół nas. Jednocześnie myślę: „Nie ma mowy, żeby to była zasada”. Nigdy wcześniej tego nie słyszałam.

Rupkalvis znała politykę linii lotniczej dotyczącą zwierząt domowych i postanowiła potwierdzić ją z działem obsługi klienta.

Wysłałam więc wiadomość do linii Delta i poprosiłam o wyjaśnienie, jakie są faktyczne zasady, abym była przygotowana na wypadek, gdyby sytuacja eskalowała. Odpowiedzieli: „Nie sądzę, żeby mogła być pani usunięta tylko ze względu na miauczącego kota. Sprawdzę jednak zasady dotyczące zwierząt domowych, aby mieć stuprocentową pewność”. Po pewnym czasie napisali, że od klienta oczekuje się utrzymania zwierzęcia w spokoju i trzymania go w transporterze przez czas lotu.

Ponadto zwierzę musi znajdować się w czystym transporterze, który nie powoduje dyskomfortu dla innych klientów. Cóż, nasz jest czysty. Nie ma żadnego dyskomfortu, a wymogiem jest, aby zwierzę było spokojne, nie ciche. To ogromna różnica. Cieszyłam się, że zdobyłam te informacje na wypadek eskalacji. Tak się jednak nie stało.

Mimo wszystko, nim agent się rozłączył, zapytałam o jakieś odszkodowanie z tytułu nieprawidłowych informacji otrzymanych w samolocie, które doprowadziły to naprawdę niepokojącej i stresującej sytuacji, bo nieustannie martwiliśmy się o miauczenie naszego kota. To kot. Agent obsługi klienta połączył się z powrotem i zaproponował nam voucher o wartości 150 dolarów na osobę albo po 15 000 mil dla mnie i mojego partnera.

Wybraliśmy mile, więc zyskaliśmy 30 000 mil, co uważam za sprawiedliwą rekompensatę. To pomaga załagodzić sytuację.

Wielu pasażerów ma za sobą niezapomniane loty, które są wspaniałą historią do opowiedzenia za każdym razem, gdy poznają kogoś nowego. Jednak sytuacje nie zawsze są szczęśliwe i czasami ludzie pozostają z wielkim dyskomfortem oraz goryczą.

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia janelleonajet / TikTok

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły