15 osób, które znalazły w sobie całe morze miłości do adoptowanego dziecka

2 miesiące temu

Aby wychować dziecko: przetrwać nieprzespane noce, płacze, dramaty okresu dojrzewania i ewentualne problemy zdrowotne, trzeba mieć w sobie mnóstwo miłości i cierpliwości. Często dużo trudniej znieść te wyzwania w przypadku cudzych dzieci. Rodzice adopcyjni mierzą się z wieloma trudnościami, ale najważniejsze jest to, że dzieciom, które przyjęli pod swój dach, oddają całe swoje serce.

  • Mój były prezes zbudował firmę dzięki swojej inteligencji i ciężkiej pracy. On i jego żona mieli dwójkę własnych dzieci i przygarnęli 3-letniego chłopca i dziewczynkę z sierocińca. Wszyscy mówili o chłopcu, że będą mieli z nim trudności. Myśleli, że ma zaburzenia ze spektrum autyzmu: przed zaśnięciem zawsze rzucał się z boku na bok i zasypiał tylko w ten sposób. Zabierali go do lekarzy, którzy nie mogli zrozumieć przyczyny, aż pewien znachor powiedział: „Czy nie widzicie, że to dziecko nigdy nie było kołysane do snu i samo zaczęło to robić?”. Matka adopcyjna zaczęła go przytulać i kołysać przed snem i bardzo szybko wszystkie te natręctwa zniknęły. Teraz ten chłopiec i dziewczynka są najbardziej kochającymi dziećmi na świecie, mają około 10 lat, od dzieciństwa wiedzą, że są adoptowani, i są szczerze wdzięczni swoim przybranym rodzicom.
  • 19 lat temu zostałam adoptowana. Tak się złożyło, że dzień mojej adopcji zbiegł się z urodzinami mojej mamy: 4 maja. Moja mama przez całe życie podkreślała, że jestem najlepszym prezentem, jaki kiedykolwiek otrzymała. 4 maja był zawsze naszym dniem. Spędzałyśmy poranek tylko we dwie, jedząc wspólne śniadanie, oglądając film, chodząc do spa lub na zakupy. Tego dnia mogłam opuścić szkołę. Wieczór kończył się tortem, a mama zawsze miała dla mnie dodatkowe świeczki do zdmuchnięcia. Czułam się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie i uwielbiałam to święto nawet bardziej niż własne urodziny. Pewnego roku mama trafiła do szpitala i musiała spędzić tam swoje urodziny. Ale i wtedy postanowiła zorganizować dla nas przyjęcie urodzinowe i przekonała pielęgniarkę, aby pozwoliła jej umieścić projektor na oddziale na wieczór filmowy. © wraithkid / Reddit
  • Zostałem adoptowany jako niemowlę. Kiedy byłem dzieckiem, moi rodzice wyjaśnili to w taki sposób, że pomyślałem, że tak jest w przypadku wszystkich dzieci. Powiedzieli mi: „Twoi biologiczni rodzice nie byli jeszcze gotowi, by zostać mamą i tatą. Agencja adopcyjna im pomogła. Byli tam przekonani, że będziemy dobrymi rodzicami, więc dali nam cię”. Nawet kiedy zdałem sobie sprawę, że nie zawsze dzieci pojawiają się w rodzinie w ten sposób, nadal uważałem, że nie ma nic złego w adopcji. A w odpowiedzi tym, którzy uważają, że tylko biologiczni rodzice są „prawdziwi”, chcę powiedzieć, że moi rodzice to ludzie, którzy byli przy mnie, kiedy kładłem się spać, kiedy byłem chory, kiedy odrabiałem lekcje. Z którymi czasami się kłóciłem, ale byli ze mną zarówno w chwilach radości, jak i smutku. A moi biologiczni rodzice.? Lubię spędzać z nimi czas, ale nigdy nie nazwę ich mamą i tatą. © Informal_Analysis / Reddit
  • Mój mąż i ja zdecydowaliśmy się adoptować drugie dziecko. Przyprowadzili nam Pawełka: wielkie uszy, małe oczka, rzadkie włosy, cieknący nos. I w ogóle się nie uśmiechał. Pomyślałam: „Nikt go nie weźmie”. W domu dziecka powiedzieli, że tak, przyszła do niego jakaś kobieta, zobaczyła go i nigdy nie wróciła. Natychmiast zdecydowałam, że muszę go wziąć. A i mój mąż polubił tego chłopca. Wziął Pawełka na ręce, a on zaczął płakać. Zabrałam go, przestał płakać, spojrzał na mnie i ryknął jeszcze bardziej rozpaczliwie. Od razu chcieliśmy podpisać umowę adopcyjną, ale dyrektorka powiedziała, że wyda dokumenty dopiero za 10 dni. Odwiedzaliśmy Pawełka przez te 10 dni. Potem zachorował, przestali nas wpuszczać i nie zdążyliśmy podpisać dokumentów. Kiedy wyzdrowiał, podpisałam w końcu umowę. Potem pobiegłam do Pawełka, spędziłam z nim godzinę, zaprowadziłam do grupy. Ruszyłam do wyjścia, a wtedy ciszę przerwał rozpaczliwy krzyk: „Mamo!”. Pobiegłam do niego z powrotem, oboje płakaliśmy. Nie mogłam go puścić. Z trudem oddałam go nauczycielce. Płakałam całą drogę powrotną. Dali nam go w jednej pieluszce, bez ubrania, ale to nie miało znaczenia. Miłość do mojego syna zrodziła się z litości i łez, ale okazała się silna.
  • Kiedy moja córka miała 14 lat, postanowiliśmy powiedzieć jej, że tak naprawdę nie jest naszym rodzonym dzieckiem, adoptowaliśmy ją, kiedy była malutka. Pomyśleliśmy, że lepiej będzie, jeśli sami powiemy jej prawdę, niż gdyby miał to zrobić ktoś inny. Wyjaśniliśmy, że nikt nie będzie jej osądzał, jeśli będzie chciała szukać swoich biologicznych rodziców, to jej prawo. Córka była w szoku. Nie mogła spać całą noc. Myślała o swoich biologicznych rodzicach. Kim oni są? Dlaczego ją porzucili? Czy powinna ich szukać? Cierpiała, nie rozumiejąc, dlaczego potrzebuje tej prawdy. Zadaliśmy jej więc pytanie: „Nie jesteś z nami szczęśliwa? Co zmieniła ta prawda? Czy nie jesteśmy już twoimi rodzicami?”. Wyjaśniliśmy, jak bardzo ją kochamy i że jest nam najdroższa. Córka wszystko przemyślała, zapamiętała, przetrawiła. Przez tydzień, kolejny tydzień. Aż w końcu powiedziała, że nie potrzebuje innych rodziców, że to my ją wychowaliśmy. I mocno nas przytuliła.
  • Razem z żoną adoptowaliśmy dziewczynkę i chłopca. Moi krewni zarzucali nas pretensjami: „Jesteście zdrowi, po co brać sobie na głowę czyjeś upośledzone dzieciaki?”. Próbowali nawet odebrać mi dzieci siłą. Skończyło się na tym, że teraz moją jedyną rodziną jest żona i dzieci.
  • Zgłosiłem się na ochotnika jako mentor dla 10-letniego chłopca i w pewnym momencie postanowiłem go adoptować. Kiedy wszystkie oficjalne procedury zostały zakończone, chłopiec rozpłakał się. Powiedział, że mnie kocha i że ten dzień był najlepszym w jego życiu. Mam teraz 80 lat i niedawno zacząłem szukać domu opieki. Mój syn nalegał, abym zamieszkał z nim i jego rodziną. Byłem niechętny, ale musiałem ulec. © HiBrucke6 / Reddit
  • Przez całe życie kochałam psy. Podczas spacerów z moim psem często rozmawiam z innymi psiarzami. Człowiek, którego poznałam w ten sposób, opowiedział mi historię, która mu się kiedyś przydarzyła. Spacerował zimą ze swoim psem, który nagle zaczął energicznie rozkopywać zaspę śnieżną. W ogóle nie reagował na przywołanie. Facet postanowił więc zobaczyć, co tam jest. A tam, w rozkopanej w śniegu jamie leżało dziecko. Żywa dziewczynka! Mężczyzna wezwał karetkę, dziecko wzięli do szpitala. A on adoptował je prosto ze szpitala. Zastanawiałam się wtedy, czy tak się w ogóle da? Odpowiedział, że tak, podpisał dokumenty i dali mu dziewczynkę.
  • Moi rodzice adoptowali chłopca z sierocińca. Miał wtedy 3 lata. Na zawsze zapamiętam jego oczy, kiedy powiedziałam mu, że wszystkie słodycze i zabawki w tym domu są teraz jego. Przytulił koszyk ze słodyczami obiema rękami i uciekł do swojego pokoju. Weszłam do niego, a on siedział na podłodze, łapczywie wpychając wszystkie cukierki do ust. Minęło sześć lat. Mój brat biega po domu, wszyscy go kochamy, a cukierki nie robią już na nim takiego wrażenia.
  • Tuż przed Sylwestrem pojawiła się u nas córka:13 lat, o głowę wyższa ode mnie. Ciągle kłóciła się z matką. Kiedy zaproponowaliśmy, że zabierzemy dziewczynkę do jej taty i do mnie, opór matki trwał 15 minut, a nastolatka zgodziła się od razu. Przeniosła się do nas 200 kilometrów od matki, zmieniła szkołę, a teraz ciągle z nią walczymy. Źle się uczy, interesuje ją tylko telefon, ale nie poddajemy się. Mam nadzieję, że nie na próżno wyciągnęliśmy ją z rodzinnego domu. Wczoraj powiedziała do mnie: „Jeśli z jakiegoś powodu rozstaniesz się z moim tatą, ja i tak będę mieszkać z tobą”.
  • Adoptowaliśmy chłopca z domu dziecka. Oboje z mężem nie możemy mieć dzieci. Przez sześć miesięcy zbieraliśmy dokumenty, przechodziliśmy badania lekarskie. Moment, kiedy mogliśmy zabrać go do domu, był taki ekscytujący! Przyniosłam mu piękne ubranko, sandałki. Wzięli to ode mnie, a gdy podpisywałam dokumenty i słuchałam zaleceń dotyczących żywienia i wychowania, przebrali go i przyprowadzili. Rozpłakałam się: był taki mały, bladziutki, zobaczył mnie i uśmiechnął się. A w tym czasie moja ciocia stała pod bramą domu dziecka i trzęsła się ze stresu, że go nam nie dadzą. Teraz syn ma 13 lat, przechodzimy wszystkie etapy dojrzewania od trądziku po rzucanie podręcznikami. Ale nic, poradzimy sobie.
  • 2 lata temu adoptowaliśmy z mężem chłopca. W wieku 3 lat znał tylko 2 słowa, nie potrafił bawić się zabawkami, skakać, biegać, a gdy tylko wychodziliśmy na zewnątrz, wciągał wszystko do buzi jak odkurzacz. Zdiagnozowano u niego opóźnienie mowy i rozwoju umysłowego. Było ciężko. Teraz, po 2 latach, mogę powiedzieć, że adaptacja już prawie za nami. Jakie to szczęście, że się nie załamaliśmy, że wytrzymaliśmy. Mój syn mówi lepiej niż jego rówieśnicy, śpiewa, tańczy, sam coś komponuje, rozwija się jego logiczne myślenie. A ile miłości nam daje...
  • Przyjaciółka z dzieciństwa opowiedziała swoją historię. Jej ojciec podróżował służbowo kilka razy w roku, dobrze zarabiał. Matka zostawała w domu z córkami. Kiedy przyjaciółka miała 13 lat, a jej siostra cztery, ich matka pojechała nad morze i spotkała tam mężczyznę. Zakochała się, wyznała to swojemu mężowi i rozwiodła się. Po jakimś czasie przyjaciółka skończyła szkołę i wyjechała na uniwersytet do innego miasta. Jej matka i ojczym mieli córkę z zespołem Downa. Ojczym ich porzucił. Tata przyjaciółki zaczął pomagać byłej żonie, ponieważ nie radziła sobie sama. Rok później zamieszkali razem: przyjaciółka, jej mama i tata, jej siostra i córka ojczyma. Po jakimś czasie jej siostra dorosła i poszła na studia. Teraz ich tata mieszka z mamą i jej córką z drugiego małżeństwa. Kocha ją jak własną. Przyjaciółka mówi, że one, jego własne córki, są nawet trochę zazdrosne.
  • Zostałam adoptowana z Chin jako niemowlę. Moi rodzice starali się włączyć mnie w rodzimą kulturę tak bardzo, jak tylko mogli, ale i tak często czułam się wyobcowana. Najbardziej zabolało mnie to, że kiedy rodzice ubiegali się o nadanie mi obywatelstwa, usunęli moje drugie, chińskie imię. Wyjaśnili, że to prawdopodobnie nie biologiczni rodzice nadali mi to imię, ale pracownicy sierocińca. Ale i tak to było dla mnie trudne. I tak mijały lata, skończyłam studia, a potem tata powiedział mi, że otworzył dla mnie mały rachunek inwestycyjny. Zobaczyłam, że moje drugie imię na rachunku to to samo imię, które otrzymałam w Chinach. To było tak wzruszające, że aż się popłakałam. To dla mnie takie błogosławieństwo, że teraz zostanie ono dodane do moich oficjalnych dokumentów. © AphroditeDraws / Reddit
  • Mama i tata rozwiedli się, gdy miałam 5 lat. Tata był beznadziejnym ojcem. Kiedy mój młodszy brat i ja zostawaliśmy u niego, chodziliśmy głodni, bo jedyne, co robił, to pisał w sieci z kobietami i grał w gry wideo. Moja mama harowała jak wół, żeby nas wyżywić. Ojciec w ogóle nam nie pomagał, a kiedy mama wyjeżdżała w delegację, zostawaliśmy z ciotką i wujkiem. Jeździliśmy z nimi na wakacje na ich koszt. Kiedy u mojej mamy zdiagnozowano nowotwór na początku 2000 roku, poprosiła ciotkę, aby adoptowała nas na wszelki wypadek. Mój ojciec był wściekły i powiedział, że ciocia i wujek próbują odebrać mu dzieci. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdybym się nie rozpłakała i nie powiedziała, że nie chcę z nim mieszkać. Od tego dnia mój ojciec nigdy nie przyszedł do naszego domu. W rezultacie ciocia i wujek adoptowali mnie i mojego brata. Kiedy miałam 15 lat, a mój brat 13, mama odeszła. Ale dzięki jej decyzji nasze życie potoczyło się dobrze: ciocia i wujek opiekowali się nami jak swoimi dziećmi i starali się poszerzać nasze horyzonty. Za każdym razem, gdy wysyłam pocztówkę do moich przybranych rodziców, piszę do wujka, że jest moim prawdziwym ojcem, chociaż nie biologicznym. © rivlet / Reddit

A tu znajdziecie więcej historii o wspaniałych ludziach, którzy postanowili przyjąć do swojego domu obce dziecko i dać mu całą swoją miłość.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły