17 osób, które wykazały się refleksem i odpowiednio zareagowały na bezczelne zachowanie innych

4 miesiące temu

Kiedy napotykamy na swojej drodze naprawdę bezczelne osoby, czasami po prostu zatyka nas z oburzenia i nie potrafimy odpowiednio zareagować. Dlatego powinniśmy trenować stanowcze i asertywne zachowanie. Bohaterowie tego artykułu doskonale poradzili sobie z tym zadaniem i pokazali bezczelnym ludziom ich miejsce.

  • Kobieta (50-55 lat) wysiada z autobusu i rzuca pod nogi papierek. Podnoszę go i mówię: „Coś pani upadło!”. Ona odpowiada: „Nie, nic mi nie upadło”. Mówię więc głośno, tak żeby wszyscy słyszeli: „Och, to znaczy, że celowo rzuciła to pani na ziemię?”. Kobieta, cała czerwona, natychmiast wyrywa mi ze złością papierek i rzuca go do kosza (niecały metr od tego miejsca). Co powstrzymało ją przed wrzuceniem go od razu do kosza, pozostaje tajemnicą.
  • Zmęczyło mnie to, że mój szef ciągle przywłaszczał sobie pracę innych osób, więc zacząłem podpisywać wszystkie obliczenia, które wykonałem, białą czcionką pod ostatnim polem, które wypełniłem. Po 6 miesiącach znalazłem inną pracę, ponieważ miałem dość takiego traktowania. Na pożegnanie powiadomiłem kierownictwo wyższego szczebla, że szef podawał pracę innych ludzi, której sam nie umiał zrobić, jako swoją własną. Poproszony o dowód, powiedziałem, gdzie można znaleźć wszystkie moje arkusze kalkulacyjne. Po miesiącu szef został wyrzucony, a mnie zaproponowano jego stanowisko. © grimmalkin / Reddit
  • Moja mama uczyła hiszpańskiego w szkole. Pewnego dnia kilku jej uczniów postanowiło ją nabrać. Dała klasie zadanie, aby podzielili się na grupy i napisali dialogi. Tydzień później mieli wygłosić je przed klasą. Kiedy wezwała tych chłopaków, powiedzieli: „Ale my już odpowiadaliśmy. Nie będziemy tego robić drugi raz”. Mama odparła, że nie ma tego nigdzie zaznaczonego i pamiętałaby, gdyby tak było. Odmówili jednak podejścia do tablicy i oskarżyli ją, że nie zapisała ich odpowiedzi. Na początku mama była zdezorientowana i niezdecydowana, ale wpadła na świetny pomysł. Następnego dnia przyszła do klasy i powiedziała: „Chłopcy, przepraszam. Znalazłam moje notatki na temat waszego występu i wszystko sobie przypomniałam”. I wymieniła ich błędy gramatyczne, a także stwierdziła, że dialog był zbyt krótki i nie było w nim wymaganych słów. Wszystko to zmyśliła. Dała im ocenę niedostateczną za zadanie. Nie pozostało im nic innego, jak przyznać się do wszystkiego. © a-dizzle-dizzle / Reddit
  • W Chinach istnieje tak wspaniała rzecz jak dostawa jedzenia. I jak w przypadku każdej takiej usługi, klient ma wybór: dostawa lub samodzielny odbiór. Wieczorami samodzielny odbiór jest dla mnie wygodniejszy. Składam zamówienie, wychodząc z biura. Zanim dojdę do restauracji, oni zdążą przygotować posiłek. Odbieram zamówienie i wracam do domu. Ale dzisiaj menedżerowie przesadzili z kuponami rabatowymi i okazało się, że samodzielny odbiór jest aż o 8 juanów DROŻSZY niż dostawa. Trochę się obraziłem i zamówiłem dostawę na adres restauracji, z opisem „stolik przy drzwiach”. Dotarłem na miejsce, popatrzyłem na kuriera z moim zamówieniem, chodzącego w te i wewte, odebrałem jedzenie. Kiedy wychodziłem, ludzie popatrzyli na mnie z lekkim osłupieniem.
  • Pewnego dnia wróciłem do domu i zobaczyłem, że internet nie działa. Sprawdziłem wszystko w mieszkaniu: kable są podłączone, kot ich nie przegryzł. Trzeba chyba wezwać technika. Postanowiłem jednak na wszelki wypadek zobaczyć, gdzie biegnie kabel wychodzący z mieszkania. Otworzyłem rozdzielnię, gdzie były wszystkie przewody, a tam...zobaczyłem nową skrzynkę innego dostawcy, konkurenta tego, z którego usług korzystałem. Na skrzynce była naklejka reklamowa z informacją, że trzeba zadzwonić, aby podłączyli internet. A mój przewód został ostrożnie wyciągnięty z adaptera, łączącego kabel z dachu z tym, który idzie do mojego mieszkania.
  • Musiałem pojechać do dentysty. Wjechałem na ogrodzony parking, gdzie ochroniarz powiedział, że parkowanie jest płatne 15 złotych za godzinę.
    Pokiwałem głową. Zapisał numer rejestracyjny w swoim notatniku, podniósł szlaban, a ja zaparkowałem. Byłem u dentysty jakieś dwie godziny. Na parkingu był już inny ochroniarz. Powiedziałem mu:
    — Chciałbym zapłacić.
    — Dla równego rachunku 50 złotych!
    — Ale parking kosztuje 15 za godzinę!
    — I?!
    — Niech pan sprawdzi w notatniku, kiedy wjechałem...
    Z niezadowoloną miną zaczął przeglądać strony i po minucie stwierdził:
    — Nie ma wpisu... Kiedy pan przyjechał?
    — 15 minut temu.
    — Naprawdę?
    — Tak...
    — Cóż... Niech będzie 3 złote.
    A wystarczyło po prostu potraktować mnie jak człowieka, bez prób oszukiwania.
  • Na parterze bloku jest sklep, a przed nim parking. Miejsca parkingowe są prawie zawsze zajęte. Aby pozostawić wolne miejsce dla dostaw, właścicielka sklepu samowolnie namalowała na jednym stanowisku oznaczenie dla osób niepełnosprawnych. Jesteśmy ludźmi przestrzegającymi przepisów, więc to miejsce było puste nawet wtedy, gdy parking był pełny. Ostatnio dostałem nalepkę z oznaczeniem niepełnosprawności, do przyklejenia na samochodzie. Chociaż jestem osobą niepełnosprawną, nie przyklejałem jej od razu, uznałem, że skoro mogę chodzić, nie ma takiej potrzeby. Ale kiedy kilka razy musiałem czekać, aż zwolni się miejsce lub ciężarówki sklepowe odblokują mi wyjazd, podczas gdy w tym samym czasie ciężarówka z towarem stała na miejscu dla osób niepełnosprawnych, moja cierpliwość się wyczerpała. Dziękuję więc właścicielce sklepu: dziś, gdy przyjechałem na zapchany parking, spokojnie stanąłem na jedynym wolnym miejscu, które mi się należało.
  • Przyjechałem do małego miasteczka o 3 nad ranem. Wyszedłem na plac przed dworcem, gdzie stał taksówkarz. Podszedłem do niego.
    — Ile za przejazd?
    — 50!
    — Dam 30. Wiem, że w tym miasteczku przejazdy w ciągu dnia nie kosztują więcej niż 20 złotych.
    — Nie pojadę za 30.
    Cóż, jeśli nie chcesz jechać, nie musisz. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do firmy taksówkowej. Zamówienie dostał ten sam facet, ale koszt podróży wynosił już 20 złotych.
    I nie kłamał. Nie pojechał za 30.
  • Z powodu remontu musiałam nocować u babci. 3:42, zadzwonił telefon stacjonarny. Podczas gdy ja, zaspana, zastanawiałam się, czy odebrać, babcia była szybsza. I usłyszała w słuchawce zapłakany głos:
    — Babciu! Zdarzył się wypadek! Siedzę na komisariacie.
    — No cóż, sam jesteś sobie winien — odrzekła babcia.
    Oszust zaniemówił. Jestem spokojna o moją babcię. Wygląda na to, że wszystkie te rozmowy o sposobach oszukiwania starych ludzi nie poszły w jej przypadku na marne.
  • Spaceruję wieczorem, podchodzi do mnie facet po trzydziestce.
    — Kolego, pożycz mi pieniądze na bilet lotniczy do Pragi, moja karta została zablokowana.
    — Nie mam żadnych pieniędzy.
    — Wrócę i natychmiast ci je przeleję. Zostawię ci mój dowód jako zabezpieczenie.
    Zamarłem na sekundę, a potem roześmiałem mu się w twarz. Kiedy zdał sobie sprawę, że podstęp się nie powiódł, poszedł sobie zirytowany.
    P. S. Nie przeszedłby kontroli celnej bez dowodu.
  • Zdarzyło się to, gdy byłem w 8 klasie. Nauczyciel pozwolił nam jeść w sali. Pewnego dnia miałem właśnie zjeść kanapkę, ale musiałem wyjść. Kiedy wróciłem, zobaczyłem, że chłopak, który siedział przede mną, je moją kanapkę. Grzecznie go o to zapytałem, ale zaprzeczył. Następnego dnia zostawiłem kanapkę na ławce specjalnie po to, by upewnić się, że to on. Trzeciego dnia miałem plan. Zrobiłem kanapkę z serem, a następnie polałem ją najostrzejszym sosem pieprzowym. Było go mnóstwo, ale na szczęście nie pachniał ostro. Zostawiłem więc kanapkę na ławce i wstałem, by pójść do toalety. Około 10 minut później wróciłem do klasy i przywitał mnie złodziej kanapek, histerycznie płaczący, z czerwoną twarzą. Resztę dnia spędził w toalecie. © iwmcguy / Reddit
  • Zrobiłam test IQ. W finale było napisane, że trzeba wysłać 30 złotych, aby otrzymać wynik. Nie wysłałam. Myślę, że zdałam test IQ.
  • Niejednokrotnie otrzymywałem wiadomość tekstową o treści „Tato, przelej 200 złotych na numer +7XXXXXXXXXXXXXXXX. Wszystko wyjaśnię później”. Ponieważ mam dwójkę dzieci i dokładnie wiem, kto jest gdzie (no mniej więcej, jeśli chodzi o starszego), zawsze odpowiadałem: „Wracaj do domu, taksówka na mój koszt. Weź pieniądze z sejfu, znasz kod”. Zwykle zapadała cisza, ale raz dostałem odpowiedź: „Wredny skąpiec”. Ach, te dzieciaki.
  • Kiedyś siedziałam w restauracji, delektując się herbatą po pysznym obiedzie. Wtedy podeszła do mnie kobieta i zapytała, czy już zjadłam. Zaczęła nalegać, bardzo apodyktycznie, żebym zwolniła dla niej stolik. Grzecznie odmówiłam, ale ona krzyczała na całą salę, że przecież już zjadłam i że powinnam wyjść i zrobić miejsce dla niej. Uśmiechnęłam się i spokojnie powiedziałam jedno słowo: „Nie!”. Stała przez kolejne 20 sekund, coś bełkotała, ale nie słuchałam i patrzyłam w swój telefon. W końcu sobie poszła, ale z drugiego końca sali rzucała mi jeszcze nienawistne spojrzenia. To było dla mnie bardzo zabawne, że ludzie mogą być tak niekulturalni.
  • W poprzedniej pracy miałam koleżankę, która uwielbiała poprawiać sobie samopoczucie kosztem innych. Podeszła do mnie, gdy wyszłam na przerwę: „Och, jakie długie paznokcie! Niedawno były takie krótkie”. „Szybko rosną” — odpowiedziałam. „Moje rosną wolno, ale są mocne, o wiele mocniejsze od twoich”. Chciałam zauważyć, że na co dzień wcale nie mam ostrego języka. Ale wtedy mnie zirytowała. Wzięłam ją za rękę i nacisnęłam na jej paznokieć: „Wow! Rzeczywiście. Widziałam takie tylko na nogach mojej babci, kiedy robiła pedicure!”. Chamskie, tak, ale skuteczne.
  • Dziewczyna, której nie znam, poprosiła mnie o zagłosowanie na nią w konkursie piękności. Wysłała mi link. Okazało się, że głos kosztuje 20 złotych, poprosiła o dwa. Powiedziałem, że nie mam nic na karcie, jak mi prześle pieniądze, to zagłosuję. W tym samym czasie poszperałem trochę w internecie. Dowiedziałem się, że w ten sposób kradną dane osobowe karty, celem nie jest wcale 20 złotych.
  • Pracuję w lombardzie. Pierwsze pytanie, jakie zadaje większość klientów, którzy przychodzą kupić złoto, brzmi: „Ile?” (chociaż wszystko jest napisane na metce z ceną i oni to wiedzą). A drugie: „Czy dostanę rabat?”. Nie ma żadnych rabatów: ceny są minimalne. Ale będą stawać na głowie, żeby kupić taniej, niż wynosi cena na metce. Te dwa pytania są zadawane zawsze, nigdy nie było wyjątku. I tutaj jakoś przypadkowo odkryłem nową technikę sprzedaży. Po pierwszym pytaniu o cenę patrzę na metkę i mówię, że przepraszam bardzo, ale to stara cena, teraz kosztuje drożej. Oczywiście znają swoje prawa i nalegają na sprzedaż po cenie, która jest napisana. Nie są głupcami i znają cenę złota (tutaj jest naprawdę dobra). Nagle pojawiają się pieniądze. Chociaż wcześniej, gdy przychodzili, brakowało im dosłownie kilku setek, wzięli za mało. Wszyscy są zadowoleni: ja sprzedaję po planowanej cenie, a oni uważają, że mnie naciągnęli.

A oto kolejne historie o ludziach, którzy potrafili postawić granice i usadzić na miejscu bezczelnych znajomych i krewnych.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły