16 historii pracoholików, którzy zapomnieli, jak wygląda życie prywatne

Ludzie
8 miesiące temu

Każda osoba, która spędza 40 godzin tygodniowo w pracy, wytwarza pewne związane z nią nawyki. Kiedy dochodzi do przepracowania, wyrażenia i zachowania z życia zawodowego nagle zostają automatycznie przeniesione do życia codziennego. W ten sposób można zaliczyć wpadki podobne do tych zawartych w naszym artykule.

  • Pewnego dnia jechałem autobusem i podeszła do mnie konduktorka. Grzecznie się ze wszystkimi witała, a gdy nadeszła moja kolej, sprawdziła mi bilet i nagle powiedziała:
    — Potrzebuje pan torby?
    Nawet specjalnie mnie to nie zaskoczyło i odpowiedziałem:
    — Dziękuję, nie trzeba.
    — Och, przepraszam, powiedziałam to automatycznie, bo 10 lat pracowałam na kasie w supermarkecie, a tu jestem dopiero drugi dzień.
    Mój zły nastrój od razu minął.
  • Kiedy pracowałem na lotnisku, musiałem krzyczeć: „Następny, proszę!” wiele razy dziennie. Pewnego dnia pracowałem do późna przez cały tydzień i byłem wyczerpany. W drodze do domu z pracy postanowiłem zatrzymać się w restauracji. Kiedy zatrzymałem się, by złożyć zamówienie, krzyknąłem do głośnika: „Następny, proszę!”.
  • Pracuję z przedszkolakami. Aby przyzwyczaić je do mycia rąk i uczynić tę czynność przyjemniejszą, zazwyczaj nucę im piosenkę. Wyszliśmy z przyjaciółmi do kawiarni, poszliśmy do toalety i z przyzwyczajenia zaczęłam śpiewać: „Mydło wszystko umyje, nawet uszy i szyję, mydło, mydło pachnące jak kwiatki na łące”.
  • Jestem lekarzem pediatrą. Kiedyś poszliśmy z mężem do sklepu z elektroniką, żeby wybrać nowego laptopa. Podszedł do nas konsultant i zaczął opowiadać o funkcjach urządzenia. Chciałam zapytać: „Czy na tym komputerze jest antywirus?”, ale zapytałam z poważną miną: „Czy jest zaszczepiony przeciwko wirusom?”. Mąż się roześmiał, doradca klienta był zdezorientowany, a ja nie rozumiałam, co jest nie tak.
  • Kiedyś pracowałem w markecie budowlanym. Zamiast paragonów wystawialiśmy faktury i po zakupie musieliśmy pytać: „Czy potrzebuje pan paragon?”. W tamtym czasie mieszkałam ze swoim chłopakiem. Pewnej nocy chłopak się obudził i wstał, przez co ja również zostałam wyrwana ze snu. Zapytałam go: „Dokąd idziesz?”, on odpowiedział: „Idę do toalety”, a ja na to: „Potrzebujesz paragonu?”
  • Pracowałem jako kelner przez 16 godzin i wyszedłem z pracy bardzo zmęczony. Postanowiłem wrócić do domu taksówką, a kiedy z niej wysiadałem, powiedziałem do kierowcy: "Czy wszystko panu smakowało?
  • Byłem dostawcą pizzy, ale potem zmieniłem pracę i zająłem się dostarczaniem zwykłych paczek. Pewnego dnia przywiozłem komuś materiały budowlane i na pożegnanie powiedziałem: „Smacznego”. Nawet nie przyszło mi wtedy do głowy, że zrobiłem coś głupiego, po prostu wsiadłem do samochodu i odjechałem.
  • Jestem fryzjerką. Pracuję od tygodnia bez dnia wolnego. Jestem tak zmęczona, że gdy jechałam metrem, odruchowo zaczęłam poprawiać jakiejś dziewczynie fryzurę. Kręciła się i wierciła, więc powiedziałam jej: „Czy możesz się nie ruszać?”. Musielibyście zobaczyć jej minę!
  • Wiele lat temu pracowałam w szkole. Stałam z koleżanką na przystanku autobusowym i oczywiście rozmawiałyśmy o uczniach. Podjechał nasz autobus, wsiadłyśmy do środka i nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale powiedziałam głośno i wyraźnie do całego autobusu: „Dzień dobry! Proszę wsiadać!”. Nawet nie wspomnę o reakcji pasażerów, ale moja koleżanka i ja spojrzałyśmy na siebie, krztusząc się ze śmiechu. Przejechałyśmy tylko jeden przystanek i dosłownie uciekłyśmy z tego autobusu.
  • Kiedyś pracowałem jako kierowca autobusu. Wracając do domu własnym samochodem, z przyzwyczajenia zwalniałem na przystankach autobusowych.
  • Denerwuję moją dziewczynę nawykiem zwracania uwagi na złą jakość budowy domów lub budynków użyteczności publicznej. Teraz za każdym razem, gdy jedziemy w nowe miejsce i zaczynam patrzeć wstecz na jakiś budynek, ona od razu żąda, żebym milczał, bo ma dość wysłuchiwania mojej profesjonalnej krytyki metod, jakimi został zbudowany.
  • Gdy pracowałam jako sekretarka w erze mechanicznych maszyn do pisania, potrafiłam rozłupać palcami skorupkę absolutnie każdego orzecha. Po prostu ściskałam orzech kciukiem i palcem wskazującym, a następnie wyciągałam zawartość. Byłam w stanie otworzyć tak prawie każdy orzech.
  • Mój mąż jest inżynierem zajmującym się systemami okablowania strukturalnego, czyli takimi, które odpowiadają za podłączenie komputerów, serwerów i innych urządzeń cyfrowych do jednej struktury. Pamiętam, że kiedyś byliśmy na wakacjach, jechaliśmy kolejką linową, a ja podziwiałam widoki na góry. Co jakiś czas słyszałam od męża: „Jasna cholera, wow, ile tu tego jest!”. Potem pokazał mi jakaś kwotę na swoim telefonie i powiedział: „Tyle kosztował ich monitoring!”. Zauważył kilka wypasionych kamer na słupach i przez całą podróż kolejką linową nie kontemplował natury, tylko liczył słupy i znajdujące się na nich kamery...
  • Pracowałem jako kelner. Po 12 zmianach z rzędu poszedłem z przyjaciółmi do kawiarni, a w drodze do toalety zabrałem brudne talerze z sąsiedniego stolika.
  • Od ponad 10 lat jestem asystentką osób dorosłych z niepełnosprawnością umysłową i fizyczną. Pomagam mężczyznom w codziennych czynnościach, takich jak golenie się czy zapinanie guzików koszuli. Pewnego razu na randce byłam trochę podekscytowana i z przyzwyczajenia postanowiłam poprawić koszulę mojego chłopaka, a następnie powiedziałam mu, żeby spojrzał w lustro i powiedział mi, czy chce się ogolić. Ale mam jeszcze bardziej żenujący nawyk. Chodzi o to, że miałam kiedyś klienta, który kompulsywnie drapał się po twarzy, a ja musiałam pilnować, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Więc za każdym razem, gdy jeden z moich przyjaciół podnosi rękę, próbując, powiedzmy, poprawić włosy, błyskawicznie łapię go za dłoń i wykonuję jakiś głupi taniec. (Podczas takiego tańca mój klient zaczynał się śmiać i bić brawo, zapominając o zamiarze podrapania się po twarzy).
  • Jeździłem autobusem do pracy codziennie około 4:00 rano. Żona podrzucała mnie na przystanek, żebym nie musiał zostawiać tam samochodu na 14 godzin. Przyjaciółka mojej żony wprowadziła się do nas na jakiś czas. Szukała pracy i domu w naszej okolicy. Wstawała wcześnie, więc postanowiła, że moja żona może się wyspać, a ona sama odwiezie mnie na przystanek autobusowy. Kiedy dotarliśmy na przystanek, z przyzwyczajenia pochyliłem się i pocałowałem ją na pożegnanie. Spojrzała na mnie oszołomiona, a ja błyskawicznie się zarumieniłem, gdy zdałem sobie sprawę z tego, co się stało. Od razu powiedziałem: „Przepraszam, to taki nawyk”. Potem przez kilka kolejnych dni moja żona wyśmiewała się ze mnie, że „podrywam” jej przyjaciółkę.

Prawdopodobnie każdy z nas ma do opowiedzenia jakąś zabawną historię z miejsca pracy. Czasami współpracownicy zaskakują nas dowcipem, a niekiedy sami przyczyniamy się do powstania śmiesznych sytuacji.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły