21 historii o szefach, którzy potrafią zamienić życie pracownika w piekło

W czasach, w których dzielimy się wszystkim — od posiłków po ważne życiowe wydarzenia — ochrona cyfrowego śladu dziecka stała się jednym z najbardziej osobistych i emocjonalnych aspektów rodzicielstwa. Tu nie chodzi o paranoję — chodzi o świadomość. Nigdy nie wiadomo, kto ogląda zdjęcia, jak są wykorzystywane ani gdzie mogą trafić.
Pewna matka postawiła tylko jedną granicę, jeśli chodziło o jej noworodka. Gdy jednak została ona przekroczona przez kogoś z rodziny, musiała zmierzyć się z bolesną prawdą: nie każdy, kto uśmiecha się do zdjęcia twojego dziecka, szanuje twoje zaufanie.
Jako świeżo upieczona mama cieszyłam się, że wszyscy rozpieszczali moje dziecko. Wiedziałam, że bliscy je kochają, ale jednak jest moje, więc poprosiłam wszystkich, by nie publikowali jego zdjęć w internecie. Tylko jedna zasada.
Nie dlatego, że chciałam być trudna. Nie chodziło o kontrolowanie kogokolwiek — chodziło o bezpieczeństwo. Nigdy nie wiadomo, kto ogląda takie zdjęcia.
Fotografie dzieci nie zostają tylko w gronie znajomych. Krążą po profilach, trafiają do nieznanych skrzynek odbiorczych, a nawet w ręce obcych ludzi.
Moja teściowa powiedziała, że to rozumie. Nawet obiecała, że przestanie publikować zdjęcia, a ja jej uwierzyłam.
Pewnego dnia, przeglądając bezwiednie internet, ku mojemu przerażeniu natknęłam się na zdjęcie mojego dziecka. Ujrzałam nieznaną mi fotografię, której nigdy wcześniej nie widziałam, opublikowaną z konta mojej teściowej. Moje dziecko, uśmiechnięte, otoczone zabawkami, w miejscu, które bez wątpienia było naszym domem. Serce mi stanęło.
Przyjrzałam się bliżej. Zdjęć było więcej — ze świąt, z urodzin, nawet jedno, na którym trzymam dziecko na rękach. Tą chwilą sama nie podzieliłam się nawet z najbliższymi przyjaciółmi.
Byłam w szoku. Co jeszcze opublikowała?
Sprawdziłem jej profil. Jasne, że było tego więcej. Dziesiątki innych fotek. Urocze podpisy. Filtry. Lajki. Cały cyfrowy album mojego dziecka, stworzony bez mojej wiedzy i bez mojej zgody.
Ona nie zapomniała o mojej zasadzie. Po prostu postanowiła mnie zignorować.
Kiedy się z nią skonfrontowałam, nawet nie próbowała tego ukryć.
„To tylko rodzina” — wzruszyła ramionami. „Wszyscy tak robią. Nie oznaczyłam cię. Poza tym ludzie chcą zobaczyć dziecko!”.
Wypowiedziała te słowa, jakby były zupełnie nieszkodliwe, jakby jej obietnica nic nie znaczyła, jakby moje obawy były tylko przesadną reakcją świeżo upieczonej mamy. Ale to nie była przesada. To była reakcja na bardzo realne naruszenie zaufania.
Internet nie jest prywatnym albumem ze zdjęciami. Nie tylko twoi znajomi widzą, co publikujesz. Zdarzają się zrzuty ekranu, zmieniają się ustawienia.
Uwieczniona słodka, rodzinna chwila może zamienić się w coś o wiele mroczniejszego, gdy trafi w nieodpowiednie ręce. Nie prosiłam rodziny, żeby zgadzali się z moimi decyzjami. Prosiłam, żeby je szanowali. A kiedy ktoś mówi, że przestanie, a tego nie robi — to nie jest kwestia zapominalstwa. To brak szacunku.
Oto nasza rada, jak radzić sobie z rodzicielstwem w dzisiejszym cyfrowym świecie:
Rodzicielstwo to bułka z masłem i często będziesz mieć wątpliwości, czy podejmujesz właściwe decyzje dla swojego dziecka. Chociaż wyznaczanie granic dotyczących cyfrowego śladu malucha jest zdecydowanie dobrą decyzją, nie wszystkie wybory mogą być właściwe. Oto 8 błędów rodzicielskich, które mogą mieć wpływ na dorosłe życie dziecka.