Ponad 20 osób, które poza zakupami wyniosły ze sklepu ciekawe historie

Ludzie
11 miesiące temu

Bywa, że sklep staje się sceną, na której rozgrywają się przeróżne dramaty lub komedie. Możemy się tu spotkać z dziwnym, zabawnym, a czasami nieco przerażającym zachowaniem zarówno sprzedawców, jak i klientów. Przy takim zderzeniu charakterów nie da się uniknąć fajerwerków emocji.

  • Stałam z jakimś drobiazgiem w kolejce do kasy. Kolejka była długa i wolno się przesuwała. Już miałam podejść do kasy, kiedy przede mną stanęła starsza pani z pełnym koszykiem. Nie jestem osobą konfliktową i na co dzień mam sporo cierpliwości. Powiedziałam więc spokojnie, że ja tu stałam. A ona zaczęła mnie ochrzaniać: „Jesteś za młoda, żeby się kłócić! Powinnaś szanować starszych i przepuszczać ich przodem. Nie nauczyli cię grzeczności, dziecko?”. Gdyby miała kilka rzeczy, a ja pełny wózek, przepuściłabym ją bez problemu. Ale było na odwrót: musiałabym czekać, aż ona wyładuje koszyk, znajdzie swoją kartę, pokłóci się z kasjerem o punkty i ceny, odliczy resztę. Nie ma mowy! Wdałam się z nią w kłótnię, ale ona mnie zignorowała i bezczelnie zaczęła wykładać swoje zakupy na taśmę. Wtedy mężczyzna, który stał za mną, nawrzeszczał na nią i wysłał ją na koniec kolejki. Nie wiem, jak to się robi.
  • Jestem dość nieśmiały i spokojny. Pracuję na wsi, chodzę do mamy na obiady. Pewnego dnia mama zadzwoniła i poprosiła, żebym po drodze kupił jej tampony. Wpadłem do miejscowej apteki. Okazało się, że farmaceutka jest głuchoniemą staruszką z aparatem słuchowym. Powiedziałem cicho: „Poproszę tampony”. A ona na to: „Co? Nie słyszę!”. Powiedziałem głośniej, ale ona nadal nie zrozumiała. Musiałem krzyczeć na całą aptekę, że potrzebuję tamponów. A wtedy ona zaczęła dopytywać: „Zwykłe czy super?”. Skąd miałem wiedzieć! Wziąłem super, bo moja mama jest super. Kiedy wróciłem do domu i wręczyłem mamie zakup, zapytała: „Skąd wiedziałeś, że właśnie takich potrzebuję?”. Nicholas Pope / Quora
  • Kupowałem butelkę wody mineralnej w supermarkecie. Kasjer do mnie:
    — Niech pan weźmie drugą butelkę, bo przypadkowo nabiłem dwie.
    — Nie chcę drugiej butelki.
    — Dlaczego? Nie ma pan wystarczająco dużo pieniędzy?
    Muszę przyznać, że poczułem się jak żebrak.
  • Kiedy miałam 20 lat, wybrałam się z mamą do nowego, fajnego butiku. Chciałam przymierzyć dżinsy, więc sprzedawca zaprowadził mnie do przymierzalni. Wyglądała bardzo nietypowo: piękne lustro, wygodne krzesło, ściany udrapowane zasłonami. Zaczęłam się przebierać. Zdjęłam spodnie, założyłam jeansy i postanowiłam oprzeć się o ścianę. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, ściana przesunęła się, gdy tylko jej dotknęłam. Straciłam równowagę i wypadłam z przymierzalni razem ze ścianą. A potem spadła na mnie kolejna ścianka (na szczęście nie była ciężka). Fizycznie nic mi się nie stało, ale moja duma otrzymała śmiertelny cios. Okazało się, że przymierzalnia to kilka drewnianych desek ustawionych obok siebie i obitych materiałem. Sprzedawca długo mnie przepraszał. © Estelle Mathers / Quora
  • Po pracy pobiegłam do przedszkola, odebrałam mojego 3-letniego syna i szybko udałam się do supermarketu na zakupy. Kolejki były niewiarygodne, wszyscy spieszyli się po pracy do domu, tłok — jednym słowem, koszmar. Podeszliśmy do kasy. I nagle jakiś mężczyzna podniósł moje dziecko i posadził mi je na ramionach, mówiąc: „Tak będzie szybciej”. Musiało to śmiesznie wyglądać: ja (wzrost 1,53 m) z dwiema torbami w rękach i 3-letnim dzieckiem na karku. Miałam wrażenie, że zaraz się z tym wszystkim przewrócę!
  • Byłam w 8 miesiącu ciąży. Wybierałam coś na półce w sklepie. I wtedy z boku wpadł na mnie wózek prowadzony przez chłopca w wieku około 5-6 lat. Powiedziałam mu, żeby uważał, gdzie jedzie, i dalej wybierałam rzeczy. Ale kątem oka zauważyłam, że dzieciak oddalił się, przyspieszył i biegnie w moją stronę. Kiedy się zbliżył, zatrzymałam wózek ręką. Chłopak upadł i zaczął ryczeć. W tym momencie podbiegła jego mama i zaczęła krzyczeć, że przeze mnie dziecko prawie zostało ranne. Powiedziałam jej, że mógł mnie uderzyć w brzuch, a moje dziecko jest dla mnie ważniejsze niż jej, a ona odpowiedziała: „Och, nic by się takiego nie stało. A tak w ogóle, to nie powinnaś obnosić się ze swoim brzuchem tam, gdzie chodzą dzieci. To twoja wina!”. Był koniec października, a ja „obnosiłam się” z brzuchem przykrytym koszulką, bluzą i kurtką.
  • Moja żona uwielbia się targować, jest w tym naprawdę dobra. Nie wiadomo dlaczego, uznałem, że też tak potrafię. Podczas podróży służbowej do Wenecji postanowiłem kupić żonie prezent w butiku Prady. Znalazłem idealną sukienkę. Była oczywiście dość droga, ale miałem plan. Kiedy podeszła sprzedawczyni, zapytałem, jak to zwykle robi moja żona: „Czy to najlepsza cena, jaką może pani zaoferować?”. Sprzedawczyni obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem i wysyczała: „Czy pan chce się targować?”. Powiedziała to takim tonem, jakbym był 9-letnim dzieckiem, które właśnie poprosiło swoją 24-letnią opiekunkę, by została jego dziewczyną. Zaczerwieniłem się i powiedziałem: „Jeśli jest możliwość obniżenia ceny, to czemu nie?”. Sprzedawczyni oznajmiła wyniośle: „W Pradzie się nie targujemy”. Ale i tak kupiłem tę sukienkę. © Chris Lynam / Quora
  • Mam taki miły sklepik niedaleko domu. Kupowałam sok i kasjerka powiedziała do mnie: „Dlaczego nie wzięła pani drugiego kartonu soku? Jest promocja: 2 soki w cenie 1”. Nie chciało mi się wracać po drugi sok, więc powiedziałam, że nie potrzebuję. Wtedy ona wstała i przyniosła mi drugi karton, uśmiechając się. Fajna babka.
  • Mój były mąż i ja poszliśmy kiedyś do salonu, by kupić samochód. Dokładnie wiedzieliśmy, jaki samochód chcemy. Ale sprzedawca wsadził nas do zupełnie innego typu samochodu, w dodatku droższego. Przekonywał mojego byłego męża, że to po prostu najlepszy samochód dla naszych potrzeb. Powiedziałam: „Dziękujemy, musimy to jeszcze przemyśleć i przedyskutować w domu”, bo zdawałam sobie sprawę, że to nie jest samochód dla nas. Sprzedawca spojrzał na mojego męża i rzucił: „Niech pan ustawi swoją kobietę”. Oczywiście nigdy nie wróciliśmy do tego salonu, a miesiąc później kupiliśmy 2 samochody gdzie indziej. © kelbelled / Reddit
  • To było jeszcze w czasach, gdy sklepy miały wagę za kasą. Przede mną w kolejce stała pani po pięćdziesiątce. Podawała po kolei produkty do skasowania, wreszcie przyszła kolej na mandarynki. Sprzedawczyni, tak jak powinna, wzięła worek owoców, położyła go na wadze, zważyła i nabiła cenę. Nagle klientka wyjęła z torby własną wagę, położyła na niej mandarynki i ponownie je zważyła. Kolejka była zszokowana, sprzedawczyni również, a kobieta stwierdziła z nonszalancką miną: „Nie ufam waszym wagom! Zawsze używam własnej!”. Dobrze, że waga pokazała tyle samo, bo inaczej byłaby afera. © Podsheshano / VK
  • Poszedłem do sklepu z używanymi rzeczami i wziąłem płaszcz do przymierzenia. Pasował idealnie, materiał był fantastyczny. Patrzę na metkę, a to Hermes. Taki płaszcz kosztuje 5 tysięcy dolarów, ale tutaj był sprzedawany 100 razy taniej! Kupiłem też markową kurtkę za jedyne 9 dolarów. Zapytałem sprzedawcy: „Czy mężczyźni w ogóle tu nie przychodzą?”. W przeciwnym razie, jak inaczej wytłumaczyć, że nikt wcześniej nie wypatrzył takich rzeczy? Teraz mogę sobie pozwolić na ubieranie się jak James Bond, i to za grosze. © TheBoldManLaughsOnce / Reddit
  • Schudłam, więc razem z przyjaciółką wybrałyśmy się po nowe ciuchy dla mnie. Spodobała mi się spódnica, więc ją przymierzyłam. Była w moim rozmiarze i pięknie pasowała. Problemy zaczęły się, gdy postanowiłam ją zdjąć: zamek błyskawiczny nie chciał się rozpiąć. Próbowałam i próbowałam, ale wszystko na nic. Zawołałam przyjaciółkę. Ona jest chichotką, więc gdy mnie zobaczyła, zaczęła się śmiać i pomagać mi w tym samym czasie. Ale wszystko na nic. Też nie potrafiła rozpiąć zamka. Wezwałyśmy sprzedawczynię, a ona też nie dała rady. Cała nasza trójka zaczęła się histerycznie śmiać z tej sytuacji. Ludzie, którzy czekali na swoją kolej do przymierzalni, myśleli pewnie, że to jakieś wariatki. W końcu ekspedientka przyniosła ogromne nożyczki i rozcięła nieszczęsną spódnicę. Nie kazała mi za nią płacić, twierdząc, że to nie moja wina, że zamek się zepsuł. © Annie Ruth Harrison / Quora
  • Zobaczyłam niesamowity szyld sklepu ze słodyczami. Były na nim pyszne cukierki i urocze kociaki! Postanowiłam tam pójść i wybrać coś na wieczór, ale było tam tyle pyszności, że wzięłam bardzo dużo. Stałam przy kasie, sprzedawczyni kasowała te wszystkie torby ze słodyczami, a potem zapytała mnie: „Chyba bardzo kochasz swojego kotka?”. Na początku nie zrozumiałam, ale po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że wcale nie kupuję słodyczy, ale przysmaki dla kotów.... Oto, co sklepy robią dla zwierząt w dzisiejszych czasach! Nigdy nie widziałam takiego asortymentu dla ludzi!
  • Pojechałam po kocioł gazowy do hipermarketu. Znalazłam sprzedawcę i zapytałam, jak mam kupić kocioł. On na to: „Proszę zanieść do kasy i zapłacić”. Poprosiłam o pomoc w załadowaniu kotła do wózka, bo był bardzo ciężki, a sprzedawca uśmiechnął się bezczelnie i powiedział, żebym sama to zrobiła. Poszłam do menagera. Zrobił wielkie oczy, a potem zaczął gdzieś dzwonić, żeby się czegoś dowiedzieć. Pomyślałam, że to bez sensu i że nie będę dłużej tego znosić. Wyszłam i kupiłam bojler w innym sklepie. Sprzedawcy wszystko mi wyjaśnili, sprzedali bojler za 100 dolarów taniej i włożyli go do bagażnika. Taka różnica!
  • Poszłam dziś do sklepu. Między alejkami stała mała dziewczynka i głośno śpiewała: „Niech mama mnie usłyszy, niech mama wreszcie przyjdzie, niech mama mnie znajdzie!”. Jej mama przybiegła do niej z sąsiedniego działu i razem poszły dalej.
  • Niedaleko naszego domu jest mały sklep spożywczy. Ekspedientka pracuje tam od wielu lat, zna wszystkich po imieniu, potrafi dać towar „na zeszyt” i na pewno zwróci zakupy, jeśli ktoś o czymś zapomni. Kiedy kupiliśmy mieszkanie obok, byłam dla niej nową osobą. Nasza znajomość rozwijała się stopniowo. Najpierw: „Dzień dobry, jak się pani miewa?”, „Jak minął dzień?”. Zawsze przyjazna, zawsze uśmiechnięta. Kiedyś zapomniałam tam ciastek. Przypomniałam sobie dopiero w domu, ale nie wróciłam po nie. Następnego dnia poszłam do sklepu i sprzedawczyni mi je zwróciła. Odzyskałam paczkę z ciastkami, a na celofanie była kartka z napisem: „Dziewczyna, która śmieje się jak koń”. W pewnym sensie rozumiem, że karteczka ma identyfikować, do kogo należy zakup, ale... Jak koń??
  • Kiedyś rozśmieszyłam całą kolejkę, gdy stanęłam w obronie młodego chłopca, na którego wrzeszczała jakaś kobieta. Mnie też zaczęła się czepiać, a ja jej powiedziałam: „Ja też panią bardzo polubiłam”. Krzyknęła na mnie jeszcze głośniej, a ja: „Jak miło obcować z tak piękną i dobrze wychowaną damą! Proszę nam powiedzieć, gdzie wystąpi pani następnym razem, wszyscy przyjdziemy to zobaczyć”. Kobieta, wściekła jak osa, postanowiła się wycofać, a ja podążyłam za nią, wołając: „Niech pani jeszcze nie idzie. Prowadziłyśmy taką miłą rozmowę, było fajnie”.
  • Pewna kasjerka wyprowadziła mnie z równowagi. Nabiła produkty i zapytała, czy mam kartę lojalnościową. Powiedziałem, że tak, i sięgnąłem po telefon, by otworzyć aplikację. Spojrzała na mnie, wyjęła swoją kartę z kieszeni i przesunęła przez czytnik. Zapytałem: „Co to było? Dlaczego pani to zrobiła?”. Ona zamilkła i wskazała mi terminal, abym zapłacił. Powiedziałem jej, żeby najpierw anulowała swoją kartę i przeciągnęła moją. Kobieta stwierdziła, że to niemożliwe. Odparłem, że to nie mój problem. Cicha presja moralna z kolejki nasiliła się, moje uszy zaczęły płonąć purpurą. Ale bohatersko poczekałem, aż ponownie nabije wszystkie produkty. Kasjerka wbiła moją kartę i przysunęła do mnie terminal płatniczy. Spojrzałem jej w oczy i wyraźnie powiedziałem: „Przepraszam, zapomniałem portfela”. I wyszedłem ze sklepu.
    Szkoda, że zmyśliłem zakończenie. Zapłaciłem za zakupy i poszedłem do domu. Potrzebowałem tego ciężko zdobytego jedzenia. Ale myśl, że można było to zrobić w ten sposób, dręczyła mnie jeszcze przez jakiś czas.
  • Stałem z tatą przy kasie w markecie. Przed nami stała piękna blondynka w moim wieku. Ja, nie ukrywając swojego zainteresowania, wpatrywałem się w nią, aż mój ojciec miał tego dość i powiedział głośno: „Tak mówisz? Rzeczywiście piękne nogi. Prawdziwy z ciebie kobieciarz. Ale masz rację, jest urocza”. Wtedy ona odwróciła się i spojrzała na nas. Tata uśmiechnął się niewinnie, a ja byłem czerwony jak pomidor. Tata nie przestawał: „Tak, synu, ona jest boginią. Ale ty jesteś prawie jak Zeus!”. Wszyscy w kolejce już na nas patrzyli i śmiali się, a ja nie mogłem wykrztusić ani słowa. A potem obydwaj przeżyliśmy zaskoczenie: blondynka wyjęła długopis, zapisała swój numer telefonu na paragonie i podała go tacie. Tata postanowił mnie wykończyć i powiedział: „Mam nadzieję, że to dla mojego syna? Bo jeśli dla mnie, to niestety nie mogę się rozwieść. 25 lat razem z żoną, przyzwyczaiłem się już”. Wszyscy w sklepie płakali ze śmiechu. A ja jutro się z nią spotykam. Życzcie mi powodzenia!
  • Pierwszy raz byłam za granicą. Kupowałam coś w supermarkecie, minęła mnie starsza pani w wieku około 80 lat — różowe paznokcie, pedicure, pierścionki, niebieski cień na powiekach — i powiedziała do mnie: „Fajny tatuaż”. Towarzyszył jej facet, najwyraźniej jej wnuk, który przyznał jej rację: „Tak, twój tatuaż jest naprawdę fajny”. A babcia dalej: „Spójrz na jej paznokcie!”. Skomplementowali mnie i wyszli. A ja chodziłam dalej, szeroko uśmiechnięta. I nawet po 2 latach wciąż pamiętam ten moment, który sprawił mi tyle radości.
  • Miałam ostatnio taką głupią sytuację. Weszłam do małego warzywniaka, wcisnęłam się do przedsionka, gdzie jakaś kobieta myła podłogę. Powiedziałam: „Dzień dobry!”, przeszłam obok i zdałam sobie sprawę, że za ladą nikogo nie ma. Kobieta odłożyła mop i podeszła. Spytałam, czy jest cebula dymka, bo jej nie widzę. Odpowiedziała spokojnie: „Zaniosłam na zaplecze, bo sklep jest już zamknięty”. Byłam taka zakłopotana! Ale ona przyniosła mi dymkę i zapytała: „Czy to wszystko?”. Zawstydzona, zapłaciłam za cebulę, przepraszając 500 razy. Sprzedawczyni uśmiechnęła się i powiedziała „W porządku, jeszcze nie przeliczyłam kasy”. To było strasznie żenujące.
  • W naszej miejscowości mamy sklep, w którym na zmianę pracują dwie sprzedawczynie. Nie ma żadnych skarg na pierwszą, ale zawsze są jakieś konflikty z drugą. Ostatnio postanowiłam kupić mostek wołowy. Zobaczyłam w sklepowej chłodni kawałek mostka, ale duży, jakieś półtora kilograma. Wzięłam go i powiedziałam, że proszę o odkrojenie 300-400 gramów, nie więcej. Ekspedientka popatrzyła na mnie z oburzeniem, bo takim drobiazgiem odciągnęłam ją od patrzenia w telefon. Spojrzała na ten kawałek i spytała: „Czy naprawdę chce pani wziąć jeszcze mniej niż ten kawałeczek?”. I będę szczera: kiedyś byłabym zażenowana i odpowiedziałabym coś w stylu: „O nie, wezmę wszystko, a do tego skrzynkę Krakowskiej”. Ale teraz wiem, że muszę odezwać się, jeśli coś mi się nie podoba.
  • Poszłam do sklepu niedaleko mojego domu i akurat była promocja na podpaski. Wzięłam 6 opakowań, stanęłam w kolejce. Nagle ktoś popchnął mnie w bok. Odwróciłam się, a tam jakaś baba w szaliku. Wysyczała do mnie: „Wstydu nie masz! To intymna sprawa, a przy kasie młody chłopak!”. Spojrzałam na nią i klepnęłam się dłonią w czoło: „Faktycznie! Chciałam jeszcze kupić tampony. Niech pani mi potrzyma koszyk, zaraz wrócę”. Przyniosłam jeszcze trzy paczki tamponów. Baba nie wytrzymała i uciekła. Kasjer przeszedł przez wszystko z kamienną twarzą. Wygląda na to, że nie doznał żadnej moralnej traumy.
  • Pewnego dnia przechodziłam obok sklepu i nagle zachciało mi się bułki, nie miałam siły się powstrzymać. Weszłam i pomyślałam: „Bez sensu tak kupować jedną bułkę. Wezmę trzy, żeby dla wszystkich w domu starczyło”. Włożyłam trzy bułki do koszyka i ruszyłam do kasy. Panna z czterema produktami w koszyku minęła mnie wręcz galopem, wbiła się przede mnie i wyzywająco stwierdziła: „Ja bez kolejki, bo mam mało rzeczy!”. Co to miało być?!

Sprzedawcy także mają wiele ciekawych historii dotyczących dziwnych albo zabawnych klientów, jakich spotkali. Chętnie dzielą się także różnymi tajnikami swojego zawodu i ciekawostkami: w tym artykule możemy na przykład poznać tajemnice luksusowych butików.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły