21 historii osób, którym przytrafiło się w pracy coś nieoczekiwanego

2 miesiące temu

W ciągu naszego życia spędzamy w pracy 90 tysięcy godzin. Przeżywamy tam całą gamę negatywnych i pozytywnych emocji, nawiązujemy przyjaźnie, wchodzimy w konflikty... To wszystko może być źródłem zabawnych i dziwacznych sytuacji, które na długo zostają nam w pamięci. Użytkownicy sieci podzielili się takimi nietypowymi przygodami.

  • Pracowałam w punkcie wydawania zamówień. Przyszła kobieta, która zamówiła coś do paczkomatu i koniecznie chciała odebrać przesyłkę u nas. Nie rozumiała, dlaczego nie może.
  • Ostatnio w pracy podeszła do mnie koleżanka i zaczęła naigrywać się z naszego kolegi, który zrobił sobie manicure. Nie miał pomalowanych paznokci, po prostu zadbał o dłonie w salonie kosmetycznym. Zapytałam, czemu jej to przeszkadza, a ona z oburzeniem stwierdziła: „No jak to?! Mężczyzna, który robi sobie manicure? Ohyda!”. Ale dlaczego mężczyzna nie może mieć wypielęgnowanych dłoni? Moje wysiłki, by jej to wyjaśnić, spełzły na niczym.
  • Rozmawiałem przez telefon, miałem podłączone słuchawki. Podszedłem do zlewu, by uzupełnić butelkę z wodą. Moi rozmówcy zamilkli, po czym jeden z nich zapytał: „Czy ty właśnie skorzystałeś z toalety?”. Próbowałem się wytłumaczyć, ale chyba mi nie uwierzyli. © SnooSongs8782 / Reddit
  • Właśnie dostałam wymarzoną pracę i bardzo się starałam. Kiedyś, późnym wieczorem, w biurze byłam tylko ja i moja szefowa. Starałam się zrobić na niej jak najlepsze wrażenie: grzebałam w papierach z poważną miną i żułam długopis. Szefowa przyszła się pożegnać, zamarła i powiedziała: „Och, masz atrament na twarzy”. Myślałam, że to tylko mała plamka, i rozmawiałam z nią przez kolejne 10 minut, a potem poszłam do toalety i zobaczyłam w lustrze, że tusz rozmazał się po całej mojej twarzy, ustach, a nawet zębach! Z pewnością zrobiłam wrażenie, ale nie takie, na jakie liczyłam. © Mysterious_Sock_1948 / Reddit
  • Jestem kurierem. Podjechałem pod dom z przesyłką. Zobaczyłem, że paczka ma być opłacona kartą przy odbiorze, ale w zamówieniu był też komentarz: „Zostawić zamówienie przy bramie”. Zadzwoniłem domofonem, odebrała jakaś kobieta. Ja: „Przywiozłem zamówienie, stoję przy bramie”. Kobieta: „Nie umie pan czytać? Co jest napisane w komentarzu?”. Ja: „Że zamówienie ma być opłacone przy odbiorze”. Ona: „Jest napisane, żeby zostawić przy bramie!”. Ja: „Najpierw trzeba zapłacić”. Ona: „Nie mam teraz czasu, pracuję! Niech pan zostawi! Zapłacę później!”. Ja: „Niestety, to niemożliwe. Musi pani zapłacić za zamówienie teraz”. Ona: „Słyszy mnie pan?! Nie mam czasu!”. I rozłączyła się. Odjechałem. Potem zadzwoniła i krzyczała, że nie ma czym nakarmić dziecka i że złoży na mnie skargę. Zamówienie zostało jej dostarczone później przez innego kuriera.
  • W pracy założyłem słuchawki i słuchałem Mozarta, dopóki nie dostałem SMS-a od kolegi: „Twoja muzyka jest naprawdę głośna!”. Okazało się, że zapomniałem podłączyć słuchawki do laptopa i przez cały czas muzyka grała przez głośniki, tak głośno, że myślałem, że mam ją w słuchawkach. Wstyd mi przed moimi kolegami. © bobwire / Reddit
  • Pracowałam kiedyś w małej firmie. Wszystko było w porządku przez kilka lat, a potem dyrektorka zaczęła zarzucać mnie pracą i opóźniać wypłatę, a także ignorować moje pytania o pieniądze. Przy kolejnym nawale zadań oznajmiła: „No nic, przyjdziesz wcześniej i zrobisz!”. Wtedy się wkurzyłam i powiedziałam: „Nie przyjdę”. A ona na to: „A co masz innego do roboty?”. To był mój ostatni dzień pracy w tej firmie.
  • Jestem kasjerką w księgarni. Był wieczór, długa kolejka do kasy. Kobieta po sześćdziesiątce kupiła dwie książki. Podała mi kartę rabatową dla stałych klientów. Na jedną książkę była też promocja, więc suma wyszła o połowę mniejsza. Podałam jej kwotę, a kobieta oburzona: „Nie ma pani prawa robić przecen bez zgody kupującego! Po co na książkach są metki z ceną, skoro kasa pokazuje inną kwotę?”. Zadzwoniła na naszą infolinię i złożyła skargę!
  • Na imprezę firmową założyłem czerwoną koszulę i czarny krawat. Okazało się, że kelnerzy w restauracji mieli takie same uniformy. I tak, jeden z moich kolegów poprosił mnie o przyniesienie drinków. © Every1SayIMBoss / Twitter
  • Byłam nauczycielką w przedszkolu. Zobaczyłam, że przyszli spóźnialscy: tatuś przyprowadził córeczkę. Zaczęłam ich surowo strofować, że spóźnianie się jest złe, bo dziecko znowu nie zje śniadania. Z jakiegoś powodu ojciec ledwo powstrzymywał śmiech. Skarciłam go jeszcze surowiej, a on uśmiechnął się i powiedział: „Pięknie pani dziś wygląda!”. I uciekł. Spojrzałam w dół: spódnica podciągnęła mi się prawie do pasa.
  • Kilka lat temu nasz dyrektor wybrał się na objazd wszystkich sklepów sieci. W połowie wycieczki wysłał do pracowników list, w którym napisał, że wszystko jest w porządku i że jest zadowolony. Przesłałem e-mail koledze i dodałem: „Wątpię, żeby powiedział to samo, kiedy dotrze do nas”. I oczywiście nie wysłałem tego e-maila do kolegi, ale do dyrektora. © PDThornton_esq / Twitter
  • Lata temu pracowałam w banku. Wydrukowałam dla siebie kilka arkuszy osobistej korespondencji z moim facetem, a potem nie mogłam ich nigdzie znaleźć. W końcu zdałam sobie sprawę, że dołączyłam je do moich raportów kredytowych. © RMCunliffe / Twitter
  • Pewnego dnia zwolniłem się z pracy pod pretekstem choroby i poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną do innej firmy. Ale mój szef zrobił to samo. Spotkałem go tam w poczekalni. I tak, żaden z nas nie dostał tej pracy. © mgtd76 / Twitter
  • Kiedy byłem studentem, razem z przyjacielem pracowaliśmy w kawiarni. Pewnego dnia przypadkowo wlał majonez do miksera z koktajlami mlecznymi. O dziwo, otrzymaliśmy tylko kilka skarg, a wszyscy inni naprawdę cieszyli się koktajlem czekoladowo-majonezowym. © bracestower / Twitter
  • Kolega przychodził do pracy każdego ranka i wkładał do lodówki słodką bułkę, a inna koleżanka przychodziła po nim i wkładała tam swoje jedzenie. Więc zawsze, kiedy otwierała lodówkę, widziała identyczną słodką bułkę i była przekonana, że to ta sama. W końcu po dwóch tygodniach wyrzuciła ją z lodówki, żeby kolega się nie zatruł. Podobno miał osłupiałą minę, gdy zobaczył swoją bułeczkę lecącą do kosza na śmieci.
  • Wiele lat temu pracowałam jako tłumaczka w dużej firmie. Mieliśmy ważne spotkanie. Wszystko szło dobrze, ale potem zaczęli rozmawiać o sprzęcie do usuwania pęcherzyka żółciowego (firma zajmuje się przetwórstwem mięsa). Nastąpiła niezręczna przerwa, dyrektor spojrzał na mnie, ja spojrzałam na kolegów tłumaczy, ale nikt z nas nie wiedział, jak to przetłumaczyć. Nie mieliśmy pojęcia, jak powiedzieć „żółć” po angielsku. Sytuację uratował jeden z duńskich partnerów, który zapytał: „Oh! it’s about yellow stuff?”. Nasz dyrektor, uśmiechając się głupkowato, odpowiedział: „Yes”. I spotkanie trwało dalej. Zasadniczo „stuff” w tym przypadku to mniej więcej to samo, co nasze „coś”. Tak więc siedzieliśmy tam i obserwowaliśmy, jak poważni biznesmeni mówili co jakiś czas o „żółtych cosiach” podczas omawiania ważnych kwestii i wielomilionowych kontraktów.
  • Zostawiłem w metrze teczkę z dokumentami do wielomiliardowego pozwu. Znalazł ją jakiś bezdomny i sprzedał prawnikowi za niezłą sumkę. Na szczęście nie zawierała żadnych tajnych dokumentów, ale i tak zostałem zwolniony. © Shady_Milkman / Reddit
  • Pracowałem kiedyś w dużej firmie i przez wiele miesięcy na wieszaku naprzeciwko mnie wisiał brzydki płaszcz. Nikt go nie nosił ani nie zabierał. W końcu nie wytrzymałem i go wyrzuciłem. Potem okazało się, że był to płaszcz mojego szefa. © johnszim / Twitter
  • Dawno temu miałem spotkać się z aktorem Brianem Coxem i przeprowadzić z nim wywiad dla mojego pisma. Umówiliśmy się przed sklepem. Wokół było mnóstwo ludzi, ale nie mogłem zobaczyć mojego rozmówcy. Po dłuższej chwili tłum się rozproszył i zostałem tylko ja i niski chłopak. Obaj spojrzeliśmy na zegarki i wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. W końcu nie wytrzymałem dłużej i postanowiłem sobie pójść. Pięć kroków później dotarło coś do mnie, spojrzałem z powrotem na niskiego faceta i wyszeptałem z przerażeniem: „Brian?”. Nie trzeba dodawać, że nasza rozmowa była nieco napięta. © AliCatterall / Twitter
  • Pewnego dnia otrzymałem e-mail z wirusem i postanowiłem powiedzieć moim kolegom o niebezpieczeństwie. Wysłałem ostrzeżenie do całej firmy i załączyłem przykład wiadomości e-mail z wirusem, aby wiedzieli, jak to wygląda. Zapomniałem jednak usunąć samego wirusa. © Entropy72 / Twitter
  • Kiedy wracam do domu z pracy, zwykle natychmiast zdejmuję wszystkie ubrania i idę pod prysznic. Tego ranka byłam bardzo spóźniona, więc szybko założyłam wczorajsze spodnie i pobiegłam do pracy. Ku mojemu przerażeniu, majtki, które nosiłam poprzedniego dnia i które utknęły w nogawce, wypadły na podłogę w biurze. Leżały tam przez kilka dni: nikt nie chciał ich podnieść. Ja też nie chciałam: bałam się, że wszyscy zorientują się, czyja to bielizna. © StellaPurrCam / Twitter

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły