Mój mąż trzasnął drzwiami i wyszedł. Myślałam, że się rozpłaczę, ale poczułam tylko ulgę

Związki
3 tygodnie temu

Już miałam kłaść się spać, gdy nagle mój telefon zawibrował, a na ekranie pojawił się napis: „Moja Lenka”. To była Lena, moja najlepsza przyjaciółka od czasów studiów.

— Jula, śpisz? Sprawa wygląda tak: Michał chyba mnie zostawił. Mogę wpaść na herbatę?

Nie mam rodziny, a mojemu kotu nie przeszkadzają goście o żadnej porze. Pobiegłam więc nastawić czajnik i poszukać paczki chusteczek, spodziewając się, że Lena zaleje się łzami, a ja będę ją pocieszać i powiem, że Michał nie jest jej wart.
Ale moja przyjaciółka nie szlochała ani nie rozmazała tuszu na policzkach. Była wręcz zbyt spokojna jak na kobietę, którą godzinę temu porzucił mąż. Przez chwilę myślałam nawet, że się z tego cieszy.

Wiedziałam, że Lence już od dłuższego czasu nie układało się z mężem. Po narodzinach córki poszła na urlop macierzyński, a mąż został jedynym żywicielem rodziny. Pieniędzy w rodzinie nie brakowało. Lena zarabiała mniej niż mąż, a 90% domowych opłat spoczywało na nim, ale narzekania Michała sypały się jak z rękawa: żona zaniedbywała się, córka ciągle płakała, w domu panował bałagan. Do tego nie zapominał regularnie wbijać jej do głowy, że to on za wszystko płaci, a ona ma obowiązek zapewnić mu wyprasowane koszule, trzy posiłki dziennie i czułość.

Lena próbowała tłumaczyć, że niedawno urodziła dziecko i w tej chwili to ono jest ważniejsze niż koszule Michała, ale nic z tego. Jej mąż kategorycznie odmówił zatrudnienia sprzątaczki przynajmniej raz w tygodniu, twierdząc, że to obowiązek żony, żeby w domu było czysto.

Córka podrosła, a Lenie udało się umieścić ją w przedszkolu, więc mogła wrócić do pracy. Miała nadzieję, że kiedy znów zacznie przynosić pieniądze do domu, Michał się uspokoi i wszystko wróci do normy. Jednak wieczorami nadal prawie na nic nie było czasu: córkę trzeba było odebrać z przedszkola, przygotować obiad. A Michał, znajdując wieczorem na stole talerz sklepowych pierogów zamiast zestawu trzech domowych dań, był strasznie zły.

— Człowiek wraca do domu z pracy, a nawet nie może porządnie zjeść! Co to za sklepowe śmieci?

— Nie miałam czasu. Gdybyś na przykład odebrał Anię z przedszkola, zdążyłabym ugotować coś smacznego.

— Utrzymuję nas, a ty chcesz jeszcze zrzucić na mnie dziecko?

— Co to znaczy „zrzucić”? Przecież to też twoje dziecko!

Po tej kłótni Michał zaczął częściej zostawać w pracy. Kiedy wracał do domu, mamrotał coś do siebie, klepał dziecko po głowie i siadał przed telewizorem. Prawie przestał kłócić się z Leną, jednak przestał też z nią rozmawiać — ot, zwykłe „cześć” i „Jak tam w pracy?”, a odpowiedź niespecjalnie go interesowała.

Dla Leny powód był oczywisty: jej mąż miał inną kobietę. Wciąż jednak tliła się w niej nadzieja na powrót Michała do rodziny i poprawę relacji. Postanowiła, że poprosi mamę o zabranie małej Ani na noc, a sama weźmie dzień wolnego, pójdzie na manicure, zakupy, kupi piękną bieliznę, wieczorem ugotuje romantyczną kolację..... I wtedy mąż zda sobie sprawę, że się mylił, weźmie ją w ramiona i wszystkie kłopoty zostaną zapomniane.

Ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Oczywiście Lena poszła na manicure i znalazła ładną bieliznę. Ale kiedy wróciła do domu, zdała sobie sprawę, że nie chce tkwić przy kuchence, pracując nad specjalnym gulaszem, zastanawiając się, czy Michał przyjdzie na czas, czy też pojawi się ponownie o północy, a pyszna kolacja wystygnie, a plasterki sera wyschną.

Przede wszystkim pragnęła kąpieli z bąbelkami. Od narodzin córki nigdy się nie kąpała: było to zbyt czasochłonne. Co najwyżej szybki prysznic i bieg, bieg, bieg.
A potem obejrzałaby swój ulubiony film od początku do końca i nikt nie warczałby jej do ucha, a ona nie musiałaby ciągle podskakiwać, żeby sprawdzić, co z Anią. Tak właśnie zrobiła. Siedziała na kanapie z laptopem, owinięta w ciepły szlafrok, gdy klucze zagrzechotały w zamku.

— Nie rozumiem, gdzie jest jedzenie? Co robiłaś przez cały dzień?

— Postanowiłam zrobić sobie przyjemność i wzięłam wolne — wzruszyła ramionami Lena.

— Wzięłaś sobie wolne? Jesteś zmęczona?

— Tak, Michał, jestem. Muszę opiekować się dzieckiem i pracować, tak jak ty. Czasami nie mam czasu uczesać włosów. Nie mogę mieć od czasu do czasu dnia dla siebie?

— Zauważyłem, że się zaniedbałaś. Wiesz, innym kobietom jakoś udaje się pracować i dbać o siebie. I ich domy są zawsze czyste, nie tak jak nasze, a jedzenie jest pyszne. U mnie w pracy... — Michał przerwał.

Lena zrozumiała, że żadna romantyczna kolacja i wspólny wieczór nie uratują sytuacji. Jej mąż już od dawna miał na oku idealną kobietę, która oczywiście nie była taka jak Lena, ale przewyższała ją pod każdym względem.

— Co masz w pracy? Niech zgadnę, nieskazitelną kobietę bez dzieci, odrostów i cellulitu? — powiedziała Lenka. — No to idź do niej. Nie będę cię zatrzymywać.

— Pójdę — Michał, wciąż zdenerwowany kłótnią, założył buty i płaszcz i wyszedł. Lena natychmiast do mnie zadzwoniła i teraz, siedząc w mojej kuchni, opowiadała o wszystkim.

— Szczerze mówiąc, kiedy trzasnęły drzwi, myślałam, że się rozpłaczę. Ale nie uroniłam ani jednej łzy. Czułam tylko ulgę. Wyobraź sobie, nikt już nie będzie narzekał na to, jaką jestem złą żoną, matką i gospodynią. Będę mogła zapraszać znajomych do siebie, kiedy tylko zechcę. Anka nie będzie już musiała oglądać naszych awantur. Jestem tylko zła na siebie, że tak długo przymykałam na to oko, próbując wszystko naprawić. Myślałam, że problem tkwi we mnie, byłam naiwna.

Lena spotkała się ze mną kilka miesięcy później. Od naszego spotkania minęło sporo czasu: złożyła pozew o rozwód, a jej były mąż walczył o każdą rzecz w ich wspólnym mieszkaniu. Wieczorami dzwoniła, by opowiedzieć mi, co u niej, ale nie miałyśmy czasu się spotkać. Więc kiedy w końcu ją zobaczyłam, nie poznałam jej. Jeszcze niedawno moja przyjaciółka wyglądała na nieco wyblakłą: bez ognia w oczach, ze zmarszczką między brwiami. Ale ta kwitnąca piękność, idąca żwawo w moją stronę, z córką za rękę, przypominała mi Lenę studentkę. Przefarbowała nawet włosy na ten sam rudy kolor, co w wieku 20 lat.

— Wyobraź sobie, zapisałam Anię na tańce, a oni mają grupę dla dorosłych — paplała Lena. — Więc teraz chodzę na tańce raz w tygodniu po pracy. Dawno temu namawiałam Michała, żebyśmy poszli razem, a on oczywiście mnie wyśmiał. A tam jest taki przystojny trener, który prowadzi zajęcia....

Słuchałam wesołej paplaniny Leny i byłam pewna, że już nigdy nie zakocha się w innym Michale. Bo tracąc status mężatki, zyskała coś ważniejszego — siebie.

Według psychologów istnieją pewne nieoczywiste oznaki, które mogą wskazywać na to, że związek nie przetrwa próby czasu. Zobaczcie i napiszcie, czy się z tym zgadzacie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły