16 opowieści o najdziwniejszych reakcjach na internetowe oferty sprzedaży lub oddania różnych rzeczy

8 miesiące temu

Czasami okazuje się, że zamieszczenie zwykłego ogłoszenia w internecie może wpędzić nas w niezłe tarapaty. Jedyną dobrą rzeczą jest to, że dzięki takim dziwacznym kupującym zyskujemy fajną historię do opowiadania znajomym i użytkownikom sieci.

  • Sprzedałam nowy zestaw kosmetyków: perfumy i balsam. Zapakowałam je i wysłałam tego samego dnia, a wtedy kupująca nagle napisała, że jest spłukana i teraz chce zwrotu pieniędzy, ale następnego dnia zapłaci. Nie odpowiedziałam. Kilka dni później napisała, że perfumy i balsam były używane, co po prostu nie mogło mieć miejsca. Wiedziałam, że próbuje mnie oszukać, aby odzyskać pieniądze. Odpowiedziałam, że może odesłać zestaw do mnie na własny koszt. Ja go sprawdzę i podejmę decyzję o zwrocie pieniędzy. Potem już nigdy do mnie nie napisała. © Heidi Thompson / Quora
  • Sprzedawałem zabytkową monetę. Sprawdziłem, ile jest warta, i wystawiłem ją na sprzedaż za 30% mniej. Znalazł się kupiec. Spotkaliśmy się prawie w centrum miasta. Wziął monetę, zaczął ją ważyć, oglądać przez szkło powiększające. Jednocześnie gadał jakieś absurdy, mające mnie wystraszyć: powiedział, że jego pierwszy zięć jest bokserem, a drugi może dowiedzieć się wszystkiego o mnie i moich krewnych. W końcu te groźby mi się znudziły, wziąłem monetę, powiedziałem: „Umowa jest anulowana” i odszedłem w kierunku metra. A on jeszcze krzyczał za mną: „Tak się nie robi, chcę to kupić”. Zacząłem dostawać od niego telefony, wiadomości na stronie internetowej z ogłoszeniem. Wszędzie dodawałem go do czarnej listy. A monetę sprzedałem dosłownie następnego dnia trochę dziwnemu facetowi, który też wszystko dokładnie sprawdził, ale bez dyskusji przekazał wymaganą kwotę.
  • Pewna pani kupiła ode mnie nowiutką parę butów Nike dla swojego syna. Pół roku później napisała do mnie, że chce je zwrócić, twierdząc, że są podrobione, ponieważ, jak stwierdziła: „Mój syn nosił je codziennie non stop i rozpadły się”. Zrozumiałe, że nie przyjęłam zwrotu, ponieważ, po pierwsze, minęło 6 miesięcy, a po drugie, to normalne, jeśli buty są noszone przez cały czas. © Katherine Stavniychuk / Quora
  • Zamieściłam ogłoszenie o sprzedaży łóżka. Znalazł się chętny. Ale w dniu umówionego spotkania zniknął i przestał odbierać telefony. Wpadłam w panikę: jutro mieli mi przywieźć nowe łóżko, a w domu nie było miejsca na dwa. Zaczęłam szukać kogoś, kto zabierze stare łóżko na wysypisko. Późno w nocy odebrałam telefon od jakiegoś faceta. Wściekła na poprzedniego kupującego i ceny transportu na wysypisko, ryknęłam do telefonu, że łóżko jest dostępne, ale można je zabrać teraz lub nigdy, bo o 12 w nocy zamieni się w dynię. Jakieś 20 minut później podjechało pięciu młodych chłopaków. Błyskawicznie wynieśli łóżko i zaczęli mi wylewnie dziękować. Okazało się, że są na pierwszym roku studiów, wynajęli połowę prywatnego domu i nie mieli wystarczającej liczby łóżek. Zaproponowałam im wzięcie kilku krzeseł i poduszek. Byli podekscytowani. Po około 10 minutach jeden z nich wrócił z pudełkiem słodyczy. Dałam im trochę dżemu domowej roboty.
  • Zostałam poproszona przez nieznajomą kobietę, próbującą kupić dziecięce buty, o powąchanie ich i opisanie jej zapachu.
  • Znalazłam starą kurtkę, którą kiedyś nosił mój brat. Wystawiłam ją za symboliczną kwotę i uczciwie napisałam w tytule, że jest używana. Jakaś dziewczyna błagała mnie, abym zatrzymała jej kurtkę do następnego dnia, i poprosiła o więcej zdjęć. Wysłałam jedno. Zamilkła, a po chwili napisała z kilkoma znakami zapytania: „Czy ona jest używana??????”. Sprawdziłam tytuł ogłoszenia. Następnie ostrożnie odpowiedziałam: „Oczywiście, że używana, wszystko jest napisane w ogłoszeniu”. W odpowiedzi zbeształa mnie i napisała, że chciała kupić kurtkę na prezent, a ja bezczelnie sprzedaję używaną rzecz. Cała epopeja zakończyła się na kobiecie, która zadzwoniła i po zadaniu kilku pytań krótko powiedziała: „Biorę. Będę za pół godziny”. Ostrzegłam: „Jest używana”. Spokojnie odpowiedziała, że wie, i przyjechała odebrać ją odebrać w wyznaczonym czasie.
  • Trochę schudłam i zostałam ze stertą ubrań, które na mnie nie pasowały. Wrzuciłam wszystko na stronę z ogłoszeniami i napisałam, że kupujący będzie musiał sam to odebrać. Jakaś kobieta powiedziała, że przyjedzie. Dopiero następnego dnia napisała, że nie może. Ale skoro mieszkam niedaleko, to może sama przywiozę jej ubrania. Odmówiłam. © Argercy / Reddit
  • Sprzedawałam kinkiet. Był nowy i kupiłam go dla siebie, ale okazało się, że mamy problem z okablowaniem i podłączenie go kosztowałoby dużo pieniędzy. Sprzedałam go młodemu chłopakowi, który powiedział, że kinkiet spodobał się jego dziewczynie. Trzy miesiące później zadzwonił do mnie: „Chcę zwrócić kinkiet”. Spytałam, dlaczego. A on na to: „Cóż, ja i moja dziewczyna zerwaliśmy, nie potrzebuję już tego kinkietu, bo to jej się podobał”. Pożegnałam się i poprosiłam, żeby więcej do mnie nie dzwonił. Mimo to napisał jeszcze kilka razy.
  • Sprzedałem kobiecie aparat fotograficzny w idealnym stanie, prawie nieużywany. Dała go swojemu dziecku na weekend. Dziecko go zepsuło. Napisała mi o tym, co się stało, i na serio miała nadzieję, że zwrócę jej pieniądze. © Silky-Emerald/ Reddit
  • Wystawiłem iPhone’a 7+ na sprzedaż za około 250 dolarów. Jakaś pani napisała do mnie, że jest gotowa do zakupu, ale chce się upewnić, że wszystko jest z nim w porządku. Odpowiedziałem, że jest w idealnym stanie, z solidnym etui i folią ochronną. Postanowiłem upewnić się, że jest zadowolona z ceny 250 USD, na co otrzymałem odpowiedź, która mnie rozśmieszyła: „250 USD? Myślałam, że to 25 dolarów”. Zapytałem, czy naprawdę uważała, że sprzedaję iPhone’a 7+ w niemal idealnym stanie za taką cenę. Naprawdę tak myślała. Zrezygnowała z zakupu. © JKCIO / Reddit
  • Sprzedawałam ładne lustro. Ogłoszenie wisiało od kilku miesięcy, stopniowo obniżałam cenę, doszłam do 300 złotych. I nagle w ciągu pół godziny 3 różne osoby zadzwoniły i chciały kupić natychmiast. Z pierwszym dogadałam się, że przyjedzie wieczorem, drugiemu powiedziałam, że oddzwonię, jeśli pierwszy kupujący zmieni zdanie, trzeciego poinformowałam, że są dwie chętne osoby przed nim. A on mi na to: „To niech pani zadzwoni do pierwszego kupującego i powie, że lustro spadło i się potłukło. Drugiemu niech pani powie, że kupił je ten pierwszy. A ja przyjadę i wezmę je za 500 złotych!”. Byłam w szoku. Spytałam, czy uważa, że skoro lustro kosztuje 300 złotych, to moja uczciwość jest warta tylko 200? Odmówiłam. Pierwszy mężczyzna przyjechał w wyznaczonym czasie, obejrzał je, zmierzył taśmą mierniczą, zapłacił i zabrał.
  • Sprzedawałam kostium karnawałowy dla dziecka i zadzwoniła do mnie jakaś kobieta: „Będę pojutrze w pobliżu, chcę wpłacić zaliczkę, żeby pani nie sprzedała przebrania komuś innemu”. Odpowiedziałam: „Nie potrzebuję zaliczki, po prostu nie sprzedam go nikomu do tego dnia”. Następnego dnia zadzwoniła starsza pani, gotowa przyjść natychmiast, bo przebranie będzie idealnym prezentem urodzinowym dla jej wnuczki. Wyjaśniłam jej sytuację i powiedziałam, że w razie czego napiszę. Pierwsza kobieta nie pojawiła się następnego dnia, a szczęśliwy ojciec solenizantki pospieszył odebrać kostium. Tydzień później kobieta zadzwoniła: „Przyjdę jutro po ten kostium”. Powiedziałam jej, że go sprzedałam, a ona wpadła w histerię: „Przecież chciałam zapłacić z góry! Oszukała mnie pani!”
  • Mój przyrodni brat sprzedał niedawno konsolę do gier przez internet. Kupująca jechała do niego około 45 minut. Kiedy przyszło do zapłaty, okazało się, że ma ze sobą 50 dolarów mniej, niż wynosiła cena. Zapytała: „Za ile najmniej możesz mi sprzedać?”. Odpowiedział: „Za 300”. Ona na to: „Ojej, a ja mam tylko 250 dolarów...”. Mój brat pokazał jej ręką: „Tam jest bankomat”. Musiała wypłacić brakującą gotówkę. © MrRiski / Reddit
  • Zamieściłem ogłoszenie na stronie internetowej, że sprzedaję szafę za symboliczną kwotę. Zdemontowałem ją, aby ułatwić kupującemu transport. Przyszedł facet z przyjacielem. Zapytałem, jak chcą ją przewieźć. Powiedzieli, że samochodem. We dwóch wyjęli wszystko. Facet zapłacił, wziął tylną ścianę szafy, która okazała się za szeroka. Próbowali na różne sposoby, nic to nie dało, w końcu położyli ją częściowo na asfalcie i na krawężniku i zaczęli po niej skakać. Po około 5 minutach w końcu złamali ściankę, załadowali i odjechali.

BONUS

  • Oddawałam za darmo pluszaki w związku z przeprowadzką. Natychmiast zadzwoniła kobieta: „Mam trójkę dzieci, mało kasy. Niech je pani dla mnie zostawi, zabiorę je jeszcze dzisiaj. Tylko proszę o zdjęcie tego psa, i jeszcze misia i tego króliczka od tyłu”. Zrobiłam milion zdjęć. Nie pojawiła się. Nie dała znać. W końcu sama do niej zadzwoniłam, a ona odpowiedziała tak leniwie: „Mąż przyjdzie wieczorem i może mnie podwiezie, zobaczymy...”. Takie bezcenne i darmowe doświadczenie.
  • Za darmo oddawałam szklany talerz do mikrofali. Pewna pani zawracała mi głowę przez tydzień: a to zachorowała, a to jutro zabierze, potem dzieci zachorowały, potem teściowa miała problem, potem mąż złamał nogę..... Z ciekawością obserwowałam, jak różne dolegliwości kosiły wszystkich jej bliskich, w końcu zniknęła. Talerz oddałam komuś w pracy, zapomniałam o nim, a pół roku później zadzwoniła ta pani, mówiąc, że może wziąć go w przyszłym tygodniu, tylko nie jutro, bo córka jest chora.

Czy kiedykolwiek sprzedawaliście coś przez internet? Trafili wam się dziwni kupujący?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły